Witam. Oto krótkie opowiadanko, które wymyśliłem dzisiaj w samochodzie. Było dłuższe i lepsze, zresztą zobaczycie na końcu :T
Niebo zakrywały czarne chmury, mimo to powietrze było niewyobrażalnie suche. Krople potu spływały do ust i parowały. Razem z Katem i Spinaczem szukałem schronienia przed nadciągającym deszczem. Gdzieniegdzie stały powbijane w ziemię deski. Po co ktoś je tutaj wbijał? Nie wiem. Chcieliśmy przystanąć pod szałasem zrobionym przez kogoś z paru kawałków blachy, gdy nagle ujrzeliśmy samotnie stojącą drewnianą chatę z zabarykadowanymi oknami.
Drzwi były zamknięte. "Może ktoś tu mieszka?" - Pomyślałem.
- Spinacz, zastukaj. - Mruknął Kat.
- Czemu ja? A co jeżeli nagle wyskoczy pijawka? - Odburknął.
- Ta, a za pijawką dwa kontrolery, haha. Co pijawka robiłaby zamknięta w chacie? - Roześmiał się Kat. - Humor poprawiony na resztę dnia.
- Zgrabny, może ty zapukasz?
Zastukałem trzy razy. Nikt nie otwierał. Jeszcze raz. Nadal nikt. Kolejna próba - nic. Dobra, do trzech razy sztuka, nikt nie otwiera to wywa...
Szczęknął klucz, otworzyły się drzwi, w których pojawiła się długowłosa i brodata postać ubrana w ciemny, wyblakły sweter i przykrótkie spodnie w kamuflażu. Na swetrze widać było bordowe plamy. Krew?
Skąd ja go znam? Zadałem w myślach pytanie. Włochaty łeb. Zapytam.
- Skąd ja cię znam?
Nic nie powiedział, chory czy co?
- Halo, nieznajomy! - Kat zamachał mu dłonią przed (dopiero teraz zauważyłem) pooraną bliznami twarzą.
- O, goście! Wejdźcie, zapraszam! - Wykrzyknął wesoło nieznajomy. Zupełnie tak, jakby sytuacja przed chwilą nigdy się nie wydarzyła. - Nazywam się Pijawka. Śmiało, nie będziemy rozmawiać w progu!
- Mówiłem, że będzie pijawka... - Szepnął Spinacz.
- Herbaty? Kawy? Jakaś przekąska? Przyniosę kawy. Zaczekajcie, proszę, siądźcie na tapczanie. - Kontynuował Pijawka.
- Co to za dziwak? Lepiej stąd chodźmy. - Powiedział Kat.
- No i kto teraz się boi? - zarechotał Spinacz.
- No nic, jak jesteśmy to zostaniemy. Spójrzcie. - Wskazałem na jedyne niezabarykadowane okno. Szary deszcz lał się hektolitrami. Zahuczało, chyba runęło drzewo.
- Oo, odezwały się psy, psy nocnych burz! - Dziwak zawołał z pomieszczenia, w którym przebywał.
- Wiecie co, przypomniała mi sie historia o miejscu, które zwie się diabelski dom. Chcecie posłuchać? Jasne, że chcecie. - Zagadał Spinacz. - Jest sobie dom, dom taki jak ten, w którym właśnie przebywamy. Mieszka w nim dziwny osobnik, taki jak ten, który nas ugościł. Podczas każdej burzy ze ścian płynie krew, z sufitu kapie ropa, na książki oblożone są ludz...
- Zamknij pysk, Spinacz. - Kat trzepnąl Stalkera w potylicę. Rzygać mi się chce, tfu.
- Ogarnijcie marsjanki. - Powiedziałem. - Opowiadaj dalej, cepie.
- No więc, jak już mówiłe...
- Jak chcecie, ja idę sie odlać. - Burknął nerwowo Kat.
- Jak już mówiłem, w tym domu mieszka dziwny osobnik, przyjmuje do domu zabłąkanych Stalkerów, ba, nawet wyłapuje zombiaki, gości Stalkerów i wyczekuje momentu kiedy tracą czujność, wtedy ich morduje, a ich cały sprzęt chowa w piwnicy.
- No i?
- No i nic, to koniec.
- Pff, słaba historyjka. Teraz to wymyśliłeś?
- Nie, syszałem to od jednego samotnika, z którym polowałem na chimerę.
- Ty i chimera? Ha! Przecież ty masz kisiel w gaciach przez ślepe psy.
- Serio gadam...
- Taaa, jeszcze pamiętam jak spie*dalałeś szpagatami przed mięsakiem.
- Myślałem, ze t...
- Gówno myslałeś, idź lepiej zobaczyć do Kata, chyba nie szczał od tygodnia, tak długo go nie ma.
- O ku*wa.
Spojrzałem pytająco na mojego strachliwego towarzysza.
- Krew. Na suficie! Ja stąd uciekam, mów co chcesz.
- Ciota jesteś i tyle.
- Żegnam. Ej, gdzie mój AKMS?
- Pewnie zgubieś, jak uciekałeś.
- To nie jest śmieszne, twojego AK74 też nie ma.
- Co ku*wa? O ku*wa. Pewnie Kat zabrał cichcem. A w ogóle gdzie ten dziwak?
Razem ze Spinaczem poszliśmy zobaczyć co się dzieje z naszym gospodarzem. Pokój, do którego poszedł, był pusty, na podłodze widniała krew.
- Ja spie*dalam!
Spinacz uciekł w popłochu, ja pobiegłem za nim, chciałem go zatezymać. Uciekający Stalker wyważył drzwi, prawie wywalił się na błocie. Desz nadal padał, miałem wrażenie, że jeździłem po trawie jak na łyżwach.
- Czekaj! Wjebiesz się w anom... - No i wykrakałem. Spinacz podleciał do góry, spadł zaraz obok mnie, cofnąłem się o krok do tyłu i nagle mną zakręciło, odleciałem, to chyba byla jakaś mniejsza karuzela... Miałem szczęście. No nic, zmęczony jestem... - Ziewnąłem.
- No i co było dalej? - Spojrzał na mnie Dużymały, mój towarzysz Stalker - opowiadaj dalej!
- Jutro, teraz jestem śpiący.
- Eh... Pamiętasz, gdzie był ten dom?
- Ta.
- Pójdziemy tam?
- Tak.
- Kiedy?
- Zobaczysz.
- Ale ty z tym wszystkim tak serio?
- Tak. To rozdział mojego życia, który chcę wymazać z pamięci. Ale najpierw muszę pomścić moich przyjaciół. Braci.
- Zgrabny...
- Co?
- Zanim zacząłeś opowiadać, mówiłes, że znalazleś dziwny artefakt, którego pilnowało stado dzików. Pokażesz?
- Jutro. Idź na wartę. Ja za dwie godziny wstanę.
- Dobra... Nie mogę się doczekać reszty historii...
- Taaa...
Na dworze zahuczało. Odezwały się psy, psy nocnych burz.
Wiem, że końcówka na siłę. Miałem wszystko zupełnie inaczej zaplanowane, ale... zapomniałem
Napiszcie co poprawić, co dodać, co usunąć.
Pozdrawiam!