Idą tu. Szkoda. Lubiłem to miejsce. Patrzę jeszcze raz na wnętrze starej, drewnianej cerkwi, która stosunkowo długo była mi schronieniem: polowe legowisko z wojskowego materaca, byle jakie palenisko, sterta gratów leżących wprost na klepisku; półki, prowizorki zrobione z pozostałości kościelnych ław, a na nich… Ona.
Na półce na prawej ścianie, małe rzeźby zmieniają się, jak sinusoida, od małych dzieł sztuki po neolityczne maszkary. Po posążkach po prawej widzę powolną, acz postępującą degradację; boję się co mi zostanie, kiedy ręce odmówią posłuszeństwa... Z krótkiej zadumy wyrywa mnie myśl - zasadzają się na mnie. Usiłują otoczyć moje mieszkanko, wyplenić mnie jak szkodnika. Nieważne, że nikomu nie wadzę - nie czują się ze mną bezpiecznie i szczerze mówić, nie dziwię im się. Kto by chciał żyć obok takiego dziwadła jak ja? Potwora?
A jednak znajdą się odszczepieńcy: zauważam, że mój... praktykant - niby zdrowy na umyśle człowiek - szykuje broń. Chce bronić mnie, moich umiejętności, tak nieprzystających do tego miejsca? Prawie mnie to rozczula. Ale nie pozwolę na walkę, nie w tym moim prywatnym sanktuarium; sięgam do jego umysłu i powalam nieprzytomnego na ziemię. Nie lubiła przemocy, ale przyznałaby mi rację. Ironicznie, jak na córkę pułkownika. Załatwię to po swojemu. Przezornie wdrapuję się po rozklekotanej drabinie na wieżę, i czekam na napastników. Czuję ich determinację, ale są wobec mnie bez szans - w końcu są tylko ludźmi.
Chwilę później przyglądam się schwytanym, niedoszłym łowcom - bezbronne, omotane umysły, wyglądają jak lalki zawieszone na sznurkach. A Ja jestem ich lalkarzem. Zastanawiam się, czy nie powinni podzielić losu innych natrętów - moich rzeźbiarskich narzędzi. Może dać im ostateczną nauczkę? Waham się tylko chwilę - nie. Nie jestem taki, już nie. To już umarło. Zostawię ich tutaj, dostaną to czego chcieli. Odejdę.
***
Nie miałem wiele do zabrania - omnia mea mecum porto, tak by powiedziała. Zawsze miała pociąg do starych mistrzów. Uśmiechnąłbym się do tych wspomnień, gdybym jeszcze pamiętał, jak. Nie poświęcam uśpionym ludziom więcej niż mgnienie oka - powinni obudzić się dopiero jutro, lżejsi o garść zapasów, kiedy ja mam nadzieję być już daleko. Pochylam się jednak nad Dimą, moim czeladnikem, jedynym, który mnie przyjął jak człowieka. Kładę dłoń na krótkich, brudnych włosach, zostawiam mu w myśli wiadomość: Udawaj ofiarę. Tak będzie dla ciebie lepiej.
Ociągając się z wyjściem, ostatni raz patrzę na półki. Na nią. Zwielokrotnione uśmiechy, wesołe, zamyślone, czasem smutne, a nad nimi patrzy na mnie mnogością martwych oczu: w większości z drewna, lecz tu i ówdzie jednak jarzy się mdłe światło tworów tej schorowanej ziemi. Jedno z jej wcieleń przykuwa moją uwagę - kobieca twarz patrzy na mnie z marsową miną, pełną dezaprobaty. Nie zniosę dłużej tego spojrzenia. Zdobywam się tylko na krótkie skinienie głową. Zostawiam cię znów, Anno. Symboliczne pożegnanie, w miejsce tego, którego nam niegdyś odmówiono.
Nie pozostało nic więcej do zrobienia - poprawiam więc obszerny płaszcz, ostatni raz wycieram zgrabiałe ręce o spłowiałe dżinsy i zarzucam swój tobół. Na usta ciśnie się jęk, gdy delikatne plecy buntują się bólem wobec nieprzystającego im ciężaru. Tyle mi przyszło z moich wyborów.
Przede mną długa, samotna droga - bez nadziei grzejącej serce; bez światełka prowadzącego do domu. Idąc, mijam rozszczepioną lipę. Podnoszę odłupany, akuratny kawałek - będzie się w nim dobrze rzeźbić...
Podobno jest modne teraz wrzucać źródło inspiracji :
Film, nie książka. Ale zapoznanie się z nią też mam w planach.
Ostatnio edytowany przez Wiewi0r 02 Lip 2015, 10:13, edytowano w sumie 9 razy
Things are going to get unimaginably worse, and they are never, ever, going to get better. - K.V. Za Wilkiem nawet w ogień skoczę. Попутного ветра!
Za ten post Wiewi0r otrzymał następujące punkty reputacji:
Powiem szczerze, że ciężko mi wypowiedzieć się o tym tekście. Bardzo, ale to bardzo, chaotycznie napisany. Formatowanie też kiepskie, czemu się nieco dziwię, bo wstawiałeś już dobrze sformatowane opki. Mnie tekst nie urzekł, choć potencjał widzę. Jest też trochę zdań z kiepskim szykiem. Tyle, jak na 1 wrażenie.
Czytałem dwa razy. I jakkolwiek nie widzę różnic między pierwszym a drugim czytaniem (jeśli chodzi o jakieś błędy czy styl, cokolwiek), to dopiero za drugim razem, po obejrzeniu zawartości spoilera, zrozumiałem co miałeś na myśli. Czyli średnio z czytelnością przekazu, bo pierwotnie ni cholery nie wiedziałem o co chodzi z jakimś szajbusem-rzeźbiarzem i jak to ugryźć.
Wyrywa mnie z krótkiego zamyślenia myśl
To celowe?
Język kłamie głosowi, a głos myślom kłamie; myśl z duszy leci bystro, nim się w słowach złamie.
Rozumiem twoje wonty, drogi Universalu. Starałem się, by nie przekazać niespodzianki wprost, a wydawało mi się, że wskazówki są dość czytelne? Nie mogę opowiedzieć w trakcie akcji szorta całego tła fabularnego, bo a) wyszłaby mała powieść, b) wyszłoby nudno i nieemocjonalnie, w każdym razie nie tak jak miałem nadzieję osiągnąć.
A przecież mogłem napisać:
Kontroler Zbyszek od rana czuł, że ten dzień będzie nieudany. Już z samego rana okazało się, że człowiek zchrzanił robotę i drewno przeznaczone na następną rzeźbę, miast wyschnąć przy ogniu, zajęło się nim. Niepotrzebna strata. Co mnie podkusiło by przyjąć tego idiotę? - myślał Zbyszek - Trzeba było idiotę walnąć przez łeb i posłużyć jak zombiakiem. W końcu samemu trzeba wszystkiego dopilnować... Na domiar złego, w lokalnej noosferze wyczuwał podejrzane fluktuacje - nie był jeszcze pewien, co to mogło być, lecz narastał w nim niepokój. Z drugiej strony, odrobina stresu zwykle pozytywnie wzmacniała jego czynności artystyczne. (...)
Hej, to może być warte rozwinięcia...
Things are going to get unimaginably worse, and they are never, ever, going to get better. - K.V. Za Wilkiem nawet w ogień skoczę. Попутного ветра!
Co Wy macie jakąś zmowę z tymi kontrolerami czy co? Bardzo fajny pomysł z rzeźbiarzem i czeladnikiem, który prosi się o rozwinięcie (a może nie?), ale podczas czytania miałem wrażenie jakby opowiadanie było kamienną tablicą, którą ktoś uprzednio połamał na kawałki i zostałem zmuszony do skakania między częściami, by przeczytać całość - chodzi mi o to, że nie czytało się płynnie. Nie mam pojęcia co na to wpłynęło, ale jakoś tak dziwnie to wyszło. Pozostaje wrażenie bardziej konceptu niż gotowego opowiadania. 6,5/10
Zgodzę się, że potencjał jest. Zbyszek przypomina na koniec nieco Bukę z Muminków - ja bym poszedł w tę stronę, pokarmił nieco czytelnika dniem codziennym samotnego pełnego sprzeczności kontrolera - bez patosu ale z emocjonalnym mięchem.
Pomysł na ten tekst ma swoją moc (kontroler + stara cerkiew + ludzie traktowani jako narzędzia zawsze na propsie), natomiast trochę pomędzę nad wykonaniem.
Niby konstrukcja jest ok, całość napisana przyzwoicie, natomiast wszystko rozbija się o małą czytelność tekstu - nawet dla osoby zaznajomionej z realiami świata stalker. Potem naniosłeś poprawki i jest lepiej - Anna jest już jakaś (w domyśle: pełniła ważną rolę w poprzednim życiu naszego hero (Dawna dziewczyno, spojrzałem dzisiaj wstecz...)), a scena w cerkwi jest bardziej czytelna (chociaż mogłeś poświęcić na to jeszcze ze dwa-trzy akapity). Nie podobała mi się nazwa praktykant/czeladnik - wg mnie dla kontrolera to bardziej niewolnicy (praktykant wskazuje na kogoś, kto dobrowolnie wykonuje jakąś pracę, a przecież tak nie jest).
Operowanie niedopowiedzeniem to bardzo ciężka i żmudna robota. W tekście muszą się pojawić przesłanki, za pomocą których czytelnik zbuduje sobie własny obraz czytanej historii - dlatego bardzo ważna jest precyzja. Wydaje się to proste - maksymalnie zakręcamy tekst, a odbiorca niech robi co chce - natomiast w praktyce polega na wtrącaniu informacji, które czytelnik składa jak puzzle. U Ciebie kilka puzzli się zagubiło
Ogólnie, kombinujesz we właściwym kierunku - dlatego tekst przeczytałem ze sporym zainteresowaniem.
Algir napisał(a):praktykant wskazuje na kogoś, kto dobrowolnie wykonuje jakąś pracę, a przecież tak nie jest
Na pewno? Vide pierwszy akapit po gwiazdkach. I jeszcze raz początek trzeciego akapitu.
Nie zauważyłem, lub tego tam po prostu nie ma - dla mnie tekst jest niezbyt czytelny. Nie zmienia to faktu, że masz pomysły i pojęcie, a to najważniejsze. Powodzenia!
Wiewi0r napisał(a): Dziękuję za konstruktywny komentarz - czasem dobrze powiesz, chociaż często masz zupełnie inne niż ja poglądy na teksty
I bardzo dobrze, inaczej nie byłoby o czym gadać To tylko potwierdza, dlaczego lubię to miejsce - wszechobecne na innych forach wzajemne głaskanie się po ... jest tu jakby niewidoczne.