przez Gizbarus w 16 Maj 2015, 20:07
Każdy, kto wyruszyłby na spacer w okolice Ukraińskiej Zony, miałby możliwość zobaczyć chłopca... No dobrze, młodego mężczyznę, stojącego przed bramą, nad którą znajdował się stalowy szyld głoszący "Zonu Macht Frei". Osobnik ów chwycił się pod boki dla odwagi, a następnie popchnął stalowe skrzydła, które otworzyły się z oporem, oraz piszcząc niczym mordowane stado świń. Kiedy przęstąpił "próg" - symboliczny naturalnie - uniósł do góry obie ręce w geście zwycięstwa i zakrzyknął:
- Hurra! Yatta! Yippe ki yay! Udało się! Wszedłem cały!
Chwilę później jego entuzjazm ostudziła seria z kałacha, puszczona nad jego głową z pobliskich krzaczków. Rozległ się głos:
- Szto eta? Ruki wierch!
Mężczyzna błyskawicznie przeanalizował sytuację w jakiej się znalazł oraz dostęne opcje. Nie wyglądało to zbyt dobrze... Uśmiechnął się chytro pod nosem. Nie pozostało mu nic innego, jak uciec się do TEGO. Zamknął na chwilę oczy, wciągnął powietrze, po czym skoncentrował się na swoim wnętrzu, osiągając momentalny spokój i harmonię. Sekundę później otworzył nagle oczy...
...po czym padł na ziemię i zaczął krzyczeć w kilkunastu językach:
- Pomocy! Help! Hilfe! Pamagijcie! Tasukete! Axupa! Aider!
Jego litania wołania o pomoc trwała by pewnie i dobre kilka minut, gdyby nagle nie zarobił w pysk kolbą karabinu. Osoba, która wcześniej strzelała najwidoczniej nie znała żadnego z wykrzyczanych przez niego języków... Albo zwyczajnie miała już dość słuchania jego jęków. Tak czy siak, młody mężczyzna złapał się za gębę i spojrzał ze wzrokiem zbitego szczeniaczka, po czym jęknął:
- Au! Za co, brutalu...??
Oprawca odezwał się:
- Ktoś ty? Szto tu tu robisz?
Leżący na ziemi, nadal trzymając się za twarz, odpowiedział:
- ...Anemik jestem.
- Co?
- Anemik, kurde no! - warknął, a po chwili dodał ciszej - I tak jestem incognito, żeby mnie nie poznali... Oni zawsze widzą, zawsze patrzą...
Mężczyzna z karabinem przykucnął przy sponiewieranym Anemiku i powiedział:
- Barman jestem, witam nowych. Podnoś dupę, odprowadzę cię w bezpieczne miejsce.
Anemik w końcu oderwał dłonie od twarzy i spojrzał na rozmówcę. Łysiejący łeb, dwa podbródki, nos jak kartofel, januszowo-wałęsiany wąs... Pewnie pod kombinezonem krył przybrudzoną i niegdyś białą koszulę, skórzaną kamizelkę i wyświecone spodnie. Słodko. Odezwał się do niego:
- Takie powitanie, eh? Najpierw w mordę, a potem że niby w bezpieczne miejsce, pokażę ci kotki w piwnicy, a jak przyjdzie co do czego, to...
Mężczyzna spojrzał na chłopaka, jak na szalonego propagatora teorii spiskowych, po czym odezwał się:
- To ty nie wiesz? Prikaz z góry, od Naczelnego Barmana Kowexa.
- Znaczy co? - nie do końca zrozumiał Anemik.
- Bić w mordę, a jak przeżyją, to dopiero pytać. Zresztą, chodź za mną. On ci wszystko wyjaśni jak należy.
~~~~
Droga nie trwała zbyt długo. Barman prowadził nadal nieufnego Anemika popękaną asfaltówką. Ten w myślach układał już dziesiątki planów ucieczki, łącznie z rozbrojeniem mężczyzny, zatłuczeniem go kolbą jego własnego karabinu oraz bohaterskim pościgiem przez pole minowe i wśród kul przecinających powietrze... Inna sprawa, że widział to w jakimś filmie. Przy swoim wzroście i posturze to mógłby co najwyżej ugryźć mężczyznę w pe... Wyrzucił te myśli z głowy. Zbyt dużo czasu ostatnio spędził w odmętach internetu. Skupił się na tu i teraz. Gość nazywający siebie Barmanem nie wydawał się mieć wrogich zamiarów - inna sprawa, że tak samo jest z pedofilem. Niby masz tu dziecko cukierka, kotki w piwnicy, chodź do bezpiecznego miejsca, Główny Barman i takie tam... Jego zmysł Dziewiczego Paranoika szalał. Kiedy jego przewodnik wydawał się zaabsorbowany czym innym, postanowił dać susa w pobliskie krzaki i szybko dać nogę, na wypadek gdyby koleś rzeczywiście miał złe zamiary. Jak zaplanował - tak uczynił. Skoczył w pobliską kępę i wszystko byłoby cacy, gdyby nie usłyszał nagle głosu:
- Tej, KURNA!
Odwrócił się powoli i zobaczył kolesia w pozycji "polski kangur" - spodnie spuszczone do kostek, przykuc słowiański, wytrzeszczone oczy i papier toaletowy w ręku. Mruknął pod nosem:
- ...he, zajęte?
- Nie, kurna! Spawam właśnie, nie przeszkadzaj sobie!
Anemik wystrzelił z krzaczorów jak poparzony, cały czerwony ze wstydu - czuł niemalże jak porasta rzerzuchą. Trasę taktycznego odwrotu w miejsce o innym znaczeniu strategicznym obrał niestety w taki sposób, że wpieprzył się na Barmana, który nawet nie zauważył jego zniknięcia. Mężczyzna odrzekł, odklejając kurdupla od swojego krocza:
- Wiesz, młody, ja tam jestem tolerancyjny, ale nie jestem tak za bardzo w te sprawy...
- Stary, posrało?? Nie skaczmy od razu do takich konkluzji...! Co ja mogę, że... - zauważył, że Barman go ignoruje i spogląda w krzaki, z których wyskoczył. Tym razem wynurzył się z nich ten sam typ, co wcześniej i świecąc łysą glacą, machnął wielką jak bochen chleba łapą w kierunku mężczyzny. Odezwał się:
- Aloha, Barman! Co tam upolowałeś, podglądacza/koprofila, dwuklasowca?
- Kop... co? Glejak, jak ty coś czasem, to nawet ja nie.
Obaj mężczyźni podeszli do siebie, po czym podali sobie ręce i poklepali się po plecach. Ten zwany Glejakiem podszedł do zestrachanego Anemika i powiedział:
- No, widzę, żeś ty nowy tutaj i nie orientujesz się za bardzo co jak do czego, eh? Nie sraj dupy, jeszcze zrobimy z ciebie sral... staklera.
Wyciągnął do chłopaka rękę na powitanie. Ten nie wiedząc zbytnio co zrobić, odwzajemnił uścisk, dopiero po dłuższej chwili zastanawiając się, czy koleś umył ręce... Kiedy ten odwrócił się plecami do niego i wrócił do rozmowy z Si... Barmanem, Anemik dyskretnie obwąchał dłoń. Uj wi, czymś tam waliła, ale nie wiedział zbytnio czy to od przywitania się z mężczyzna, czy grzebania w statystykach parę minut wcześniej... Otarł dłoń o przybrudzone spodnie, po czym podszedł do dwóch stalkerów, zajętych rozmową:
- ...no i ja im mówię, albo wywalacie temat, albo ban... O, nowy się ogarnął. Dobra, Barman, nie przeszkadzam. Widzimy się w Barze, nie? Ja jeszcze zapoluję na conieco.
Po tych słowach mężczyzna machnął ręką na pożeganie i oddalił się. Barman spojrzał na chłopaka i powiedział:
- To co, ruszamy w drogę?
- Kto to był...? - wyrwało się Anemikowi.
- Glejaken. Nasz przetykacz do kibla. Poczekaj, to chyba błąd w tłumaczeniu... Ah, hydraulik. Tak, nasz hydraulik.
Anemik wolał nie pytać dalej. Kiwnął tylko głową w udawanym geście zrozumienia, po czym ruszył za przewodnikiem w stronę azylu...