"W Zonie [tytuł roboczy]" by Chaos

Kontynuowane na bieżąco.

Moderator: Realkriss

"W Zonie [tytuł roboczy]" by Chaos

Postprzez Kenzelek w 29 Wrz 2014, 23:34

Rozdział 1:

:

Pocisk przeleciał zaraz obok jego skóry, tnąc powietrze i zostawiając na poliku małą, czerwoną ranę, z której za kilka sekund miały zacząć sączyć się krople krwi. Odgłos wystrzału rozległ się na otwartej przestrzenie i poniósł w dal niczym echo w górach. Stalker zadziałał instynktownie, od razu. Był odsłonięty, szedł drogą. Nie miał zbyt wielu możliwości działania, zaczął więc biec od razu odskakując w lewo. Strzelec był gdzieś tam, a drugi strzał na pewno nie spudłuje. Odbezpieczył i zdjął z barku swojego AK-74 jeszcze w czasie biegu. Przykleił się do kory grubego drzewa i czekał. Oddychał nierówno, serce biło jak szalone, a krew spływał mu po twarzy i skapywała wolno, nieśpiesznie na zieloną, pachnącą świeżością trawę Zony. Był w strefie, ale to nie z jej dziećmi dzisiaj walczył.
Wychylił się na lewo, okolica była nie równa. W Zonie można było co najwyżej pomarzyć o porządnym wzgórzu, szukał więc pagórków i znalazł. Było ich kilka. Teren w tym miejscu był ostro pofałdowany, jakby twarz staruszki. Zaraz po wyjrzeniu zza osłony uciekł z powrotem za nią, pocisk trafił w ziemię kosząc trawę i podbijając lekko do góry drobinki piasku. - Było blisko...- Rzucił pod nosem lekko drżącym głosem. Gdyby nie schował się na czas nabój najpewniej przebiłby mu płuco, on zaś padłby na grunt i zaczął dławić się własną krwią. Taki scenariusz w zupełności mu nie podchodził. Z oględzin terenu wywnioskował, że ma prze*ebane i jakichkolwiek środków by nie zastosował, skończy się to dla niego w jeden sposób - trafieniem między żebra. Jego śmiercią. Zawiesił kałacha na bark i chwycił za PDA. - Pora wezwać kawalerię. - Rzucił rytmicznie pod nosem. Po minucie skończył pisać wiadomość, pozostawało jedynie wcisnąć "wyślij", nie czekając jego palec nasunął się na przycisk. Wiadomość wysłana.
Stał sztywno niczym posąg przy drzewie, był spięty, odpowiedz na wiadomość nie przyszła. Czy w ogóle dotarła? Oby. W tym momencie nie pozostało mu nic innego poza rozmyśleniami. Bandyta który strzelał najprawdopodobniej zmienia właśnie w tym momencie pozycje, ewentualnie czeka aż jego cel się ruszy, tyle, że on ruszyć się zamiaru nie miał. Nogi wciąż drżały, choć oddech był już równy, miarowy, a tętno spadło sprawiając, że serce powolnie pompowało krew do organizmu. Przestał się już nadmiernie pocić, był jednak zdenerwowany i zagryzał mocno zęby przy okazji zaciskając palce na rękojeści kałasznikowa.
Rozległ się wystrzał, a później cisza, uszy stalkera drgnęły gdy dotarł do nich odgłos wystrzelonego pocisku. Spojrzał odruchowo na PDA, wpatrywał się z minutę w ekran nie mogąc oderwać oczu, w końcu urządzenie zawibrowało, a ręce stalkera wciąż nerwowo zaciskające się na rękojeści rozluźniły się. Na ekranie zawitała wiadomość. Białe literki na szarawym tle. "Możesz wychodzić." - Dzięki ku*wa, dzięki... myślałem, że już po mnie. - Mówił sam do siebie pod nosem gdy chował PDA do kieszeni, a potem zakładał AK na bark. Rozluźniony i spokojny, choć wciąż poruszony wyszedł za drzewa i skierował się w stronę wzgórz, tam gdzie według jego domniemań siedział strzelec.
Rozległ się huk, świat zawirował, obraz pociemniał, gdzieś w środku stalker poczuł chłód. Czas zwolnił, gdy odrzut pocisku podrywał go do tyłu. Upadł na grunt podnosząc chmurę kurzu. Macał wolno, znudzony ręką po tułowiu szukając sam nie wiedział czego. Wymacał coś mokrego, lepkiego, podniósł dłoń do twarzy. Obraz zawężał się coraz bardziej. W końcu zauważył. Palce były polane soczystą czerwienią. W ogóle go to nie obchodziło. Rzucił bezwładnie rękę na ziemię, a sam zamknął oczy. Rozległ się huk wystrzałów, a on przestał już słyszeć. Wyłączył się na świat. - Czy jestem martwy? - Rozległo się w jego głowie. - Ohh... więc tak wygląda świat po śmierci? Jest tu spokojnie, tak spokojnie... chcę spać, byle snu. Tyle, że sen zawsze kiedyś się kończy.

***

Rozwarł powoli i leniwie oczy. Poczuł ukłucie gdzieś w okolicach brzucha, w tym momencie nie był w stanie dokładnie określić skąd pochodziło. Gdy spróbował wstać ukłucie natychmiastowo zmieniło się w pulsujący ból i natychmiast runął z powrotem na starą pryczę. Teraz dopiero zrozumiał swoje położenie. Rozejrzał się po pokoju w którym się znajdował, było dosyć ciemno, jedynym źródłem światła była mała lampa naftowa leżąca na starym biurku w przeciwnym końcu pokoju. Stalker przykryty był starym, śmierdzącym kocem. Ze ścian pomieszczenia pomału schodziła niegdyś niebieska tapeta, teraz dość wyblakła. Podłogę pokrywały stare deski, miejscami dosyć mocno porysowane i uszczerbione.
Wciąż leżąc na pryczy zrzucił z siebie koc. Teraz mógł wreszcie przyjrzeć się sobie. Leżał w swoich jeansowych spodniach, wciąż z butami na stopach. Pozbawiony był kombinezonu, czy czegokolwiek co mogłoby zakrywać tors. W okolicach brzucha znajdował się gruby i dosyć solidnie założony bandaż, po części przesiąknięty krwią. Znowu spróbował wstać, zawirowało mu się w głowie i upadł, a do oczu z powrotem zawitała czerń. Drzwi rozwarły się, a do pokoju wkradło się światło. Promienie przekradały się pomiędzy sylwetką człowieka trzymającego kilka przedmiotów. - Boże, Aleks! Żyjesz jeszcze? Hej? Hej?!
- Nie ruszaj się, bo rana znowu się otworzy. - Powiedział nieznajomy stalker, na oko miał z 40 parę lat, krótko ostrzyżony. W brodę i wąsy zaplątane miał nitki lekkiej siwizny. Stary, dobry Nikołaj, doktorek. Siedział na małym krzesełku, zaś obok na jeszcze mniejszym leżała miska z wodą. Najwidoczniej zmieniał mu bandaż, w tym czasie nieraz do głowy Aleksa miało przychodzić pasmo bólu.
- Co się stało? - Mówił niewyraźnie, jakby będąc otumanionym. Nie ruszał się, zgodnie z resztą z poleceniem Nikołaja.
- Dostałeś kulą z mosina, a przynajmniej na to wygląda. Przeszła na wylot. Donat przyniósł cię, był sam. Mówił, że Sasza nie miał tyle szczęścia co ty. Rzucił mi cię na pryczę i ruszył na północ. Gadał coś o powrocie za kilka tygodni, że wróci po ciebie. - Odpowiedział mu wciąż zajmując się bandażem. Od rany znowu popłynęła nowa dawka klującego bólu.
- Powiedz no, doktorku. - Spytał się drżącym głosem, wciąż nie będąc pewnym tego co usłyszał, śmierci Saszy. - Sporządziłeś już diagnozę? Za ile będę w stanie pójść w drogę?
- Nie wcześniej niż za dwa tygodnie, przykro mi. Zresztą najlepiej jeśli zostaniesz trochę dłużej, coby Donat zdążył wrócić.
- Wiesz, że nie mogę. Zabili Saszę i prawie mnie. Donat na pewno tego tak nie zostawi, będzie działał na własną rękę, to nie może dobrze się skończyć.
- Nie przyjechałeś tutaj aby po pieniądze dla Nataszy? Prawie zginąłeś Aleks, kilka centymetrów w górę i nieco w prawo, a dostałbyś w płuco, Donat nie zdążyłby nawet donieść cię na czas. - Skończył zakładać nowy bandaż, stary wylądował w misce z wodą, Doktor zaś wstał. - Nie warto ginąć przyjacielu, nie warto, żona i dziecko wciąż na Ciebie czekają. - Chwycił za miskę i ruszył wolnym krokiem z powrotem w stronę drzwi. - Odpocznij, wyzdrowiej i co najważniejsze przemyśl to. Jesteś dorosły, spełnię swoje obowiązki lekarza i tyle, nie będę Cię powstrzymywać Aleks, obiecuję, ale przemyśl to. - Rzucił w drzwiach, a zaraz potem zatrzasnął je za sobą. Stalker zamknął oczy, a potem pogrążył się we śnie.

***

Tamtego dnia nad ulicami Moskwy ciągnęły granatowe, czarne wręcz chmury zakrywające ciasno słońce i niebieskie niebo. Zaczynało padać, a w oddali iskrzyły się pioruny przecinając puch nieba, na sekundy. A on stał, z kapturem zaciągniętym na głowę, bez bagażu, tylko w jeansach i cienkiej, oliwkowej bluzie. Pociąg nadjeżdżał, zaś on obserwował swoimi lekko zakrytymi przez fryzurę oczyma tory próbując powstrzymać łzy. Jechał, a właściwie czekał. Tylko po co? Sam tak naprawdę nie wiedział co go czeka. Czy było to jedyne wyjście? Nie, nie było. Czy było najlepsze? Nie, nie było. A więc czemu wybrał właśnie ono? Nie wiedział. Potrzebował pieniędzy, stracił pracę, ale wciąż było tyle możliwości. Głupi, głupi, głupi, gdyby tylko wiedział co go czeka na miejscu. Zmienił by zdanie? Nie, brnąłby pewniej.
- Alek, Aleks. Słuchasz ty mnie w ogóle? - Ocknął się z letargu tym samym odrywając oczy od lekko podrdzewiałych torów. Spojrzał na prawo, na kobietę stojącą przy nim. Była nieco niższa od niego jakieś dwadzieścia centymetrów. Dosyć drobna, ubrana w kurtkę i szalik, z zaciągniętą na głowę wełnianą czapką z pod której wylewały się jej złociste loki. Nieśmiałe rysy twarzy, drobny nosek. Była młoda, miała ze dwadzieścia dwa lata, z pewnością by studiowała gdyby nie małe stworzenie wtulające się w jej bok. Chłopczyk ubrany jeszcze grubiej od swojej mamy, w kurtkę, kozaki, grube dresy, z naciągniętą czapką i zawiązanym szalikiem. Do tego na dłoniach miał rękawiczki których to palce zaciskał na małym pluszaku-niedźwiadku.
- Słucham, słucha... - Odpowiedział niepewnie, po jego głosie było słuchać jak bardzo jest zamyślony. - Kocham Cię Natasza. Tak bardzo Cię kocham, i naszego synka nie mniej.
- Więc nie jedź. - Rzuciła w niego nagle. - Po co jedziesz? Są lepsze wyjścia niż praca za granicą. Masz wykształcenie, znajdziesz ją bez problemu.
- Muszę jechać Nataszka, po prostu muszę... za rok wrócę, obiecuję, a potem wybuduję nam piękny biały dom, z ogródkiem i huśtawką dla małego. Zawsze chciałaś mieć ogródek, co nie? - Przytaknęła mu nieśmiało, nie odzywając się. Dzieciak wtulił się jeszcze mocniej.
- Taaato - odezwał młody. - wrócisz do nas, prawda? Będziesz przyjeżdżał na święta, tak? Mama mówiła, że się postarasz, ale to nie to samo co mówienie, że przyjedziesz, prawda?
- Nie to samo. - Przyznał dziecku rację. -Ale słuchaj Miszka. - Uklęknął przed synem wciąż tulącym się do swojej matki i mocno ściskającym pluszaka. - Obiecuję, że tatuś wróci. Najpóźniej za rok, dobrze? Boże, jak bardzo będę za wami tęsknić, chodź do papy. - Dziecko puściło matkę i wciąż ściskając pluszaka wskoczyło w objęcia ojca. - Za rok, byle za rok... - Chciało się mu płakać, tak płakać, więc nie wytrzymał.
Rozgrzmiały kolejne błyskawice i z nieba zaczął sączyć się deszcz, przez pierwszą minutę drobny, ale zaraz potem przerodził się praktycznie w ulewę. Pociąg nadjeżdżał, Natasza otworzyła parasol aby uchronić młodego przed zmoknięciem. Ostatnie czego teraz potrzebowała, to żeby się rozchorował. Aleks zdołał ogarnąć się przed synem, jeżeli zobaczy ojca płaczącego, to będzie się zastanawiał, pytał. Jak mógł niby powiedzieć im, że wyjeżdża do cholernej Zony? Mowy nie ma! Natasza by go zabiła i wyklęła, a potem zakopała. - Wypłaczę się w tym cholernym pociągu... - Ciągnął cicho pod nosem czekając aż otworzą się drzwi pojazdu.
Pomachał im jeszcze raz na pożegnanie, potem odwrócił się i poczuł jak letnie łzy leją mu się z oczu kapiąc po policzkach, a potem opadając na bagaż i podłogę pojazdu. Usiadł zaraz po przeciwnej stronie pociągu. Płakał, a nie chciał by było im smutno. - Jeśli ktokolwiek zasłużył sobie na to by być smutnym, to tylko ja.
Otworzył oczy i gwałtownie usiadł na łóżku, znowu poczuł ból związany z raną postrzałową. Otarł twarz rękoma, choć nie był spocony. Potem zaś z powrotem położył się na łóżku, wsuwając się pod koc. - Nie ma co się mi śnić, nie ma? Jakbym nie wiedział, że jestem gównianym mężem i ojcem... - Zamknął oczy jeszcze raz i spróbował zasnąć, tym razem licząc na to, że obejdzie się bez snów.

***

Przyniósł śniadanie z rana, jak zresztą zawsze. Zdawało mu się, że to fasola, a przynajmniej na fasole to wyglądało. Zdrobniona papka z solą, sama fasola pochodziła oczywiście z konserw. Bóg tylko wie jakich, pewnie ukraińskich, ale równie dobrze mogły być one rosyjskie. Stary, pordzewiały garnek w którym Doktorek przyniósł żarcie dni świetności miał już dawno za sobą, ale wystarczał do prowizorycznych czynności. Nikołaj dał mu jednorazowy talerzyk i widelec. Oczywiście, o porcelanowy talerzu mógł tylko pomarzyć, nie odzywał się więc.
Po tygodniu Doktor pozwolił mu wstać i się rozruszać, pooddychać świeżym powietrzem Zony. Od kiedy tutaj trafił, Aleksander w ogóle nie ruszał się z pryczy. Nogi mu zdrętwiały i kiedy stanęło przed nim zadanie stania o własnych siłach, to o mało co nie wywrócił się tracąc kontrolę, ale wystarczyło kilka minut by nogi przyzwyczaiły się do nowej sytuacji.
Chatka Nikołaja nie była nazbyt wielka, pomijając pokój w którym przesiadywał całymi dniami Aleks był tutaj jeszcze salon i składzik. W Salonie było wszystko. Druga prycza, kanapa, naczynia, wiadra, woda, prowiant, broń i sprzęt Aleksandra. W składziku zaś cóż - był wychodek. W całym domu podłoga została wyłożona deskami na które wsunięty został dywan, dzięki czemu w stopy było nieco cieplej. Doktor przeważnie grzał się przy kominku zbudowanym przy ścianie. Przynajmniej było gdzie się ogrzać i gotować. Zimna fasola byłaby znacznie gorsza od tej przygotowanej z dodatkiem soli. Była tylko sól, zawsze sól. Kiedy on w ogóle jadł coś smacznego i świeżego? Jeszcze przed tym wszystkim, tak mi się zdaję, przed Zoną. Od starych ścian z pewnością odchodziła kiedyś poblakła tapeta, ale w porównaniu z pokoikiem Aleksa tutaj już jej zupełnie nie było. Została pozrywana i teraz ujawniały się stare, czasem śmierdzące deski. Dach był za to solidny, mowy nie było o choćby jednej szczelince przez którą mogłyby przeciskać się krople deszczu.
Na dworze było wspaniale, po ponad tygodniu w ciemnicy czymś niezwykłym była możliwość pooddychanie powietrzem Zony. Jak ja za tym tęskniłem. Aby się nie przeziębić ubrał swoją wypraną białą podkoszulkę. Szkoda tylko, że nie było proszku, wciąż więc śmierdziała potem i starością. Od zewnątrz budynek wyglądał znacznie gorzej niż od wewnątrz. Ściany były w takim samym stanie jak w środku, jednak dodać należało nieco dziur po kulach i szram po pazurach mutantów. Czasem coś się tutaj zapuszczało, ale Doktor miał przyjaciół którzy potrafili zająć się paroma mutantami czy bandziorami, było więc tu stosunkowo bezpiecznie. Rozejrzał się po okolicy. Budynek Nikołaja leżał na kompletnym, można by powiedzieć, zadupiu. Oprócz owego budynku nie znajdowało się tutaj praktycznie nic ciekawego. Trochę krzewów, drzew, las zaczynający się jakieś dwa kilometry na północ.
Stał wchłaniając powietrze i słońce przez dłuższą chwilę po czym wrócił z powrotem do domu. Przypomniał sobie jak bardzo Zona jest niebezpieczna, i że omal go nie zabiła. Nie miał ochoty na stanie, mówienie, obserwowanie. Czuł się wypompowany. Chciał jedynie rzucić się na pryczę i zamknąć oczy. Tym razem miał przyjemne sny.

***

Naciągnął czarne gumowe rękawice na palce, założył kalosze, poprawił kombinezon i spodnie od niego, sprawdził czy wszystko jest po dopinane, jeszcze raz zerknął na zaszytą dziurę w pancerzu. Kula przebiła kevlar... teraz kombinezon w tym miejscu jest tylko ozdobą. Odbezpieczył jeszcze raz kałasznikowa sprawdzając czy mechanizm gra tak jak powinien, wszystko wydawało się w porządku. Jeszcze niedawno rozkładał go na części, wtedy jednak także wszystko było, jak najbardziej zgrane. Swoją amerykańską berettę schował do kabury zamocowanej przy prawym udzie. Klamka odbijała słońce wpadające przez okno w swoim polakierowanym czarną farbą metalu. 15 naboi, kaliber 9x19mm, bywały lepsze bronie, ale ta była dla Aleksa jak znalazł. Nie za duży odrzut, odpowiedni rozmiar magazynka, porządna i powszechna amunicja, a co najważniejsze tania. Strzelanie z .45 miało to do siebie, że za amunicję płaciło się więcej, a i magazynek mniejszy. Przy starciach z ludźmi tak więc mniej skuteczny, choć przebijalność była większa. Tyle, że w tym fachu walki z innymi, porządnymi stalkerami zdarzały się rzadko, a bandyci nastawiali się przeważnie na zadanie pierwszego, decydującego ciosu niźli wymianę ognia. Tak więc M9 było według niego idealne. Przerzucił broń przez ramię, a potem założył na plecy swój plecak. Miał tam kilka potrzebnych rzeczy, scyzoryk, lornetkę, maskę przeciwgazową, kilka konserw, wodę, latarkę i inne przydatne przedmioty. No i oczywiście nie można było zapomnieć o detektorze. Jego terkotanie nie raz uratowało Aleksowi życie.
Gdy był już gotowy nie omieszkał pożegnać się z Doktorem. Był porządny, nigdy nie przyjmował gotówki, ale na konserwy czy inny rodzaj prowiantu albo rzeczy związane z medycyną (w tym alkohol) zawsze był otwarty. Niestety, ale Aleks nie miał przy sobie zbyt wielu przedmiotów gdy przyniósł go tu Donat, nie miał więc jak zapłacić. Konserw potrzebował, nie miał pojęcia ile będzie podróżował do Rostoku, do Baru "100 Radów". Teoretycznie powinno zająć mu to dzień, góra dwa jeśli będzie miał pecha, ale różnie bywało. Ostatecznie więc skończyło się na tym, że zostawił porządną flaszkę rosyjskiej wódki 0,7 l. Szkoda było mu się z nią rozstawać, teraz samotne noce musiały obejść się bez przyjemnego palenia w gardle.
- Nie jesteś jeszcze w pełni sił Aleks. - Rzucił bezceremonialnie Doktorek gdy stalker kładł na składanym stoliku flaszkę wódki. Mówił, że nie będzie go zatrzymywał, a jednak próbował.
- Trudno. - Odparł krótko, odchodząc od butelki. - Postaram się więc iść wolnym marszem i będę grzeczny, obiecuję. Jeżeli poprawi ci to ten ponury nastrój, to obiecuję, że jak zobaczę jakąś paskudę od razu schowam się na drzewie.
- W twojej kondycji wchodzenie na drzewo może okazać się nieco... problematyczne. Rana nie zagoiła się do końca Aleks. Powinieneś wyleżeć z miesiąc aby odzyskać pełnię sił, co prawda nie ma prawa już ci się otworzyć, ale jeśli będziesz przesadzał, to wszystko jest możliwe.
- Jak mówiłem, będę grzeczny. - Tym razem zapomniał o "obiecuję". Nikołaj chwycił w ręce butelkę rosyjskiej wódki. Dobra marka, co dziadziuniu? Doktor jednak nie odezwał się już ani słowem, podszedł do Aleksa, wymienili ostatni uścisk dłoni. "Powodzenia" rzucił jedynie, na co zresztą Aleks odpowiedział mu tym samym. Potem wyszedł, tak po prostu. Poprawił jeszcze raz kałacha przerzuconego przez ramię i zwisającego przy plecaku. Nie odwracał się, a po prostu kierował. Szedł w stronę Baru, Rostoku. Wolnym marszem, jak mówił.


Poznajcie więc pierwszy rozdzialik przygód Aleksandra. Liczę na srogą, choć uzasadnioną krytykę, byle móc poprawić błędy i wiedzieć co tutaj poszło nie tak. Nie wiem kiedy będzie rozdział drugi, z pewnością przy odpowiednio silnym kopie pojawi się niedługo, w innym wypadku od tygodnia do nawet kilku. Zobaczymy.
Ostatnio edytowany przez Kenzelek 03 Paź 2014, 09:57, edytowano w sumie 5 razy

Za ten post Kenzelek otrzymał następujące punkty reputacji:
Positive Gość, Kalashnikov, Aracz.
Kenzelek
Stalker

Posty: 103
Dołączenie: 24 Mar 2012, 19:48
Ostatnio był: 31 Mar 2020, 14:49
Miejscowość: Limańsk
Frakcja: Bandyci
Ulubiona broń: Vintar BC
Kozaki: 20

Reklamy Google

Re: "W Zonie [tytuł roboczy]" by Chaos

Postprzez lehoslav w 30 Wrz 2014, 09:38

Na szybko.
Dużo błędów interpunkcyjnych, już w pierwszym zdaniu brakuje dwóch przecinków. Trochę naprawdę głupich błędów ortograficznych też jest.
Poza tym masakryczna nierówność stylistyczna narracji. W jednym zdaniu masz narrację w stylu książkowym, żeby w następnym przejść do bardzo potocznego. Tak być nie może.
Dozymetry: Gamma-Scout Rechargeable, Berthold LB 133-1, SV500, FH40T, KSMG1/1M, Терра МКС-05, Graetz X50ZS, RSA 64D, DL-Messer 6150, DP66M, ДП-5В, RAM-60A, RAM-63 (miernik scyntylacyjny α, β, γ), RWA 72 M, Graetz EDW150, KOS-1, FAG FH41, EKO-D, Radiagem 2, Rados RDS-110, Thermo SVG 2, PDMR82, an/udr-13, Стора-ТУ, PM1603A, PM1621A
W Zonie: 5 razy (16 dni)
Awatar użytkownika
lehoslav
Tropiciel

Posty: 360
Dołączenie: 03 Lut 2014, 12:34
Ostatnio był: 05 Mar 2024, 15:34
Frakcja: Powinność
Ulubiona broń: VLA Special Assault Rifle
Kozaki: 84

Re: "W Zonie [tytuł roboczy]" by Chaos

Postprzez Kacper777 w 30 Wrz 2014, 17:23

Fajne opowiadanko. Dobre opisy, brak jakichś większych błędów logicznych. No i w przeciwieństwie do ostatnio wrzucanych opowiadań nie ma kłójącyh w oczy błędów ortograficznych :)
Kacper777


Ostatnio był: 01 Sty 1970, 02:00

Re: "W Zonie [tytuł roboczy]" by Chaos

Postprzez lehoslav w 30 Wrz 2014, 17:42

Kacper777 napisał(a):No i w przeciwieństwie do ostatnio wrzucanych opowiadań nie ma kłójącyh w oczy błędów ortograficznych :)


Nie wiem, ale mnie akurat takie kwiatki jak:

"u szczerbione"
"za wibrowało"
"mi się zdaję"

strasznie kójom w otrzy.
Dozymetry: Gamma-Scout Rechargeable, Berthold LB 133-1, SV500, FH40T, KSMG1/1M, Терра МКС-05, Graetz X50ZS, RSA 64D, DL-Messer 6150, DP66M, ДП-5В, RAM-60A, RAM-63 (miernik scyntylacyjny α, β, γ), RWA 72 M, Graetz EDW150, KOS-1, FAG FH41, EKO-D, Radiagem 2, Rados RDS-110, Thermo SVG 2, PDMR82, an/udr-13, Стора-ТУ, PM1603A, PM1621A
W Zonie: 5 razy (16 dni)

Za ten post lehoslav otrzymał następujące punkty reputacji:
Positive Kenzelek.
Awatar użytkownika
lehoslav
Tropiciel

Posty: 360
Dołączenie: 03 Lut 2014, 12:34
Ostatnio był: 05 Mar 2024, 15:34
Frakcja: Powinność
Ulubiona broń: VLA Special Assault Rifle
Kozaki: 84

Re: "W Zonie [tytuł roboczy]" by Chaos

Postprzez Kalashnikov w 30 Wrz 2014, 20:19

Chłopaki. Błędy techniczne się zdarzają, ale zawsze można to poprawić i nauczyć się ich nie popełniać. Fabuła jest ciekawa i najważniejsze, że gość ma wenę i potrafi to w miarę logicznie przedstawić. Czekam na kontynuację.
Image Image Image
Awatar użytkownika
Kalashnikov
Stalker

Posty: 173
Dołączenie: 15 Maj 2013, 19:59
Ostatnio był: 25 Sty 2019, 19:42
Miejscowość: Wrocław
Frakcja: Powinność
Ulubiona broń: Obokan
Kozaki: 14

Re: "W Zonie [tytuł roboczy]" by Chaos

Postprzez Kenzelek w 30 Wrz 2014, 20:43

Uszczerbione i zawibrowało dodane do słownika, już nie będzie w błąd wprowadzać. :E Kurde, patrzę na to pierwsze zdanie i myślę gdzie tu trzasnąć przecinki, nie pasują mi tutaj, chociaż nie wątpię, że gdzieś powinny być. "Mi się zdaję" też poprawione, teraz jest nawet lepiej. Kilka drobnych błędów jeszcze udało mi się wyłapać, to tam zamiast talerzy talerz i inne drobnice.
W każdym razie dziękuję za każdy post. ;) Pewnie wciąż jest sporo błędów, liczę na to, że uda się je wszystkie wyłapać, a gdy będę pisał ostatni rozdział, to będę unikał ich jak ognia.
Kenzelek
Stalker

Posty: 103
Dołączenie: 24 Mar 2012, 19:48
Ostatnio był: 31 Mar 2020, 14:49
Miejscowość: Limańsk
Frakcja: Bandyci
Ulubiona broń: Vintar BC
Kozaki: 20

Re: "W Zonie [tytuł roboczy]" by Chaos

Postprzez Universal w 30 Wrz 2014, 21:39

Do ostatniego rozdziału nie dasz rady wszystkiego zastosować, to dopiero wyjdzie po kilku tekstach.

Dziel tekst na bloki. Sprawa wałkowana tyle razy, a wciąż jest walony monolit. Nie rozumiem tego. Tak samo, jak pogrubionych dialogów, które powinny pozostać "cienkie" i każdy powinien zaczynać się od nowej linii. To wcale nie poprawia czytelności.

zostawiając na poliku małą, czerwoną kreskę

Kreskę? Ranę raczej.
poniósł w dal niczym echo w górach gdy ktoś krzyknął "lawina"

Trochę za długie porównanie.
rozległ się na otwartej przestrzenie i poniósł w dal niczym echo w górach gdy ktoś krzyknął "lawina". Stalker zadziałał instynktownie, od razu. Był na otwartej przestrzeni, na drodze

No.
a krew spływał po poliku i skapywała wolno

Co się tak uczepiłeś zgrubienia "polik"? :o Bardziej "kapała" niż "skapywała", ale to bardziej moje wrażenie estetyczne.
świeżo pachnącą

Pachnącą świeżością.
Był w strefie i zarazem miał prze*ebane

Nie rozumiem "zarazem". Ponadto wulgaryzmy w opisie są chu*owe.
schował się z powrotem za osłonę, pocisk trafił w ziemię kosząc trawę i podbijając lekko do góry drobinki piasku. - Było blisko...- Rzucił pod nosem lekko drżącym głosem. Gdyby nie schował się

Coś mi tu nie pasuje z tym chowaniem. Nie czuć dynamiki.
Z oględzin terenu wywnioskował, że ma prze*ebane

Ponownie jak wyżej - wulgaryzmy w opisie są chu*owe.
- Porija wziwać eto kawalerijy.

:facepalm: Poza tym bez kropki, a "rzucił" nie wielką literą, tylko małą.
Czy w ogóle dotarła? Możliwe.

Chyba możliwe, że nie?
Mięśnie nóg wciąż odmawiały posłuszeństwa

W jaki sposób? Przecież nie osunął się na ziemię.
na rękojeści swojego kałasznikowa

Wiadomo, że nie cudzego.
Mówił sam do siebie pod nosem gdy chował PDA do kieszeni, a potem zakładał AK na bark. Rozluźniony i spokojny, choć wciąż poruszony wyszedł za drzewa i skierował się w stronę wzgórz, tam gdzie według jego domniemań siedział strzelec.
Rozległ się huk, świat zawirował, obraz pociemniał, gdzieś w środku stalker poczuł chłód.

Co za debil, jak on się kałacha z takim frajerstwem dorobił :o
Palce były polane soczystą czerwienią.

A co to, sos? Niee, coś tu nie gra.
Rozległ się huk wystrzałów, bom bom bom

Bom bom bom bombonierka. Onomatopeje sobie odpuść.
Organizm wyłączył się na świat.

Brzmi to sztucznie.
starą prycz

Pryczę?
po przeciwnym końcu pokoju

W przeciwnym*
śmierdzącym mokrym futrem kocem

Zdecyduj się na jedno.
Poczuł ukłucie gdzieś w okolicach barku

W okolicach brzucha znajdował się gruby i dosyć solidnie założony bandaż

Wygląda na to, że nie mogłeś się zdecydować która rana jest groźna, więc najpierw jedna zabolała, potem druga.
Znowu spróbował wstać, zawirowało mu się w głowie i upadł, a do oczu z powrotem zawitała czerń.

W sobotę upie*doliłem się siekierą. Wbrew pozorom wcale nie miałem czarno przed oczami, wręcz przeciwnie - wszystkie kolory nabrały niesamowitej intensywności, jaskrawości i widziałem mniej kolorów, niż zwykle. Może innym oczy zachodzą czernią, może...
miał z 40 parę lat

:facepalm:
Najwidoczniej zmieniał mu bandaż.

W trakcie zmieniania bandaża nie reagował, jak dość poważnie ranny "pacjent" mu się wyrywał?
Image

I mniej-więcej od tego miejsca zaczynasz normalnie pisać dialogi. Wreszcie.

nie wyraźnie

Łącznie.
Dostałeś kulą, z mosina

Po co ten przecinek?
na prycz

Pierwszy raz widzę kogoś, kto uparcie pisze "prycz". Przecież to liczba mnoga i któryś tam przypadek, których nazw nie znam.
Sporządziłeś już diagnozę?

Profesjonalne słownictwo jak na chłopka-roztropka.
kilka centymetrów w górę i dostałbyś w płuco, Donat nie zdążyłby nawet donieść cię na czas.

Nie jestem lekarzem, ale czy aby walnięcie w płuco nie byłoby mniej brzemienne w skutkach, niż walnięcie pod nim? W końcu pod nimi są wątroba, śledziona, serce i parę innych organów. Zdaje się, że przestrzelenie wątroby jest znacznie gorsze niż płuca, gdzie mieliby do czynienia z odmą płucną, ale nie z rozerwaniem mocno ukrwionej wątroby.
Czy jest lekarz na sali?
chmury zakrywające starannie słońce

Nie wiem czy chmury, jako "byt nierozumny", mogą coś robić starannie.
nieco niższa od niego jakieś 15-20 centymetrów

Dwadzieścia centymetrów to nie tak mało. Poza tym pisz słownie.
ze 21-24 lat, najpewniej już po liceum

:facepalm:
- Więc nie jedz. - Rzuciła w niego nagle.

Jedna zamiana "dź" na "dz" i już wyszedł Tadek-niejadek.
- Jeśli ktokolwiek zasłużył sobie na to by być smutnym, to tylko ja.

Bardziej drętwe niż wzruszające.
do prowizorycznych czynności

Podstawowych, nie prowizorycznych. "książk. niemający stałego charakteru; mający trwać tylko pewien czas"
pooddychać świeżym powietrzem Zony

Łykając jednocześnie trochę pyłu.

[reszty fragmentu nie chciało mi się czytać]

zszytą dziurę

Zaszytą. Niuans.

[reszty fragmentu nie chciało mi się czytać]

***

http://prosteprzecinki.pl
http://www.jezykowedylematy.pl/2011/09/ ... ne-porady/
http://synonim.net/

Nie jest bardzo źle, ale po połowie już mi się nie chciało. To wciąż lepiej niż Drugi Brzeg, który strasznie męczyłem (przez cztery przeczytałem ledwie 80-90 stron, jak normalnie dałbym radę w tym czasie przeczytać prawie całą książkę) :/

Nie umiem się utożsamić z bohaterami, którzy zdają się być płascy i bez wyrazu. Historia w sumie o niczym. Błędów trochę jest, ale jakoś bardzo nie przeszkadzają w odbiorze - bardziej już to nieszczęsne formatowanie, które nie wiedzieć czemu jest bolączką większości tekstów w dziale.

Jakbym miał ocenić, to średniak. Chyba nie muszę mówić, że to subiektywna ocena? :E
Język kłamie głosowi, a głos myślom kłamie; myśl z duszy leci bystro, nim się w słowach złamie.

Za ten post Universal otrzymał następujące punkty reputacji:
Positive Kenzelek.
Awatar użytkownika
Universal
Monolit

Posty: 2614
Dołączenie: 21 Lip 2010, 17:54
Ostatnio był: 09 Cze 2024, 23:33
Miejscowość: Poznań
Frakcja: Samotnicy
Ulubiona broń: Akm 74/2
Kozaki: 1052

Re: "W Zonie [tytuł roboczy]" by Chaos

Postprzez lehoslav w 01 Paź 2014, 00:39

Kenzelek napisał(a):Kurde, patrzę na to pierwsze zdanie i myślę gdzie tu trzasnąć przecinki, nie pasują mi tutaj, chociaż nie wątpię, że gdzieś powinny być.


"Pocisk przeleciał zaraz obok jego skóry tnąc powietrze i zostawiając na poliku małą, czerwoną kreskę z której za kilka sekund miały zacząć sączyć się krople krwi."

Przecinek przed "tnąc" i "z której".
Dozymetry: Gamma-Scout Rechargeable, Berthold LB 133-1, SV500, FH40T, KSMG1/1M, Терра МКС-05, Graetz X50ZS, RSA 64D, DL-Messer 6150, DP66M, ДП-5В, RAM-60A, RAM-63 (miernik scyntylacyjny α, β, γ), RWA 72 M, Graetz EDW150, KOS-1, FAG FH41, EKO-D, Radiagem 2, Rados RDS-110, Thermo SVG 2, PDMR82, an/udr-13, Стора-ТУ, PM1603A, PM1621A
W Zonie: 5 razy (16 dni)

Za ten post lehoslav otrzymał następujące punkty reputacji:
Positive Kenzelek.
Awatar użytkownika
lehoslav
Tropiciel

Posty: 360
Dołączenie: 03 Lut 2014, 12:34
Ostatnio był: 05 Mar 2024, 15:34
Frakcja: Powinność
Ulubiona broń: VLA Special Assault Rifle
Kozaki: 84

Re: "W Zonie [tytuł roboczy]" by Chaos

Postprzez Gryf w 07 Mar 2015, 10:37

Dobra robota, Ken. BzK pozdrawia.

Za ten post Gryf otrzymał następujące punkty reputacji:
Negative maciex333.
Gryf
Kot

Posty: 32
Dołączenie: 17 Lut 2015, 17:35
Ostatnio był: 07 Cze 2018, 22:36
Frakcja: Najemnicy
Ulubiona broń: VLA Special Assault Rifle
Kozaki: 3


Powróć do O-powieści w odcinkach

Kto jest na forum

Użytkownicy przeglądający to forum: Brak zarejestrowanych użytkowników oraz 5 gości