Dzień#4
Krucho z kasą, sześć tysi rubli około. Muszę znaleźć sobie jakąś porządną robotę. Brodacz polecił mi poszukać dla niego artefaktów, chociaż lepiej być bardziej cierpliwym i poczekać z trudną robotą, popytam innych stalkerów, może polecą mi jakąś robotę.
Popytałem kilku ludzi, poznałem już dość sporą grupę stalkerów którzy przyszli tu wraz z brodaczem. Sęk, bo taką ma ksywkę, poprosił mnie abym poszukał jego skrzynki z łupem którą pochłonęła jedna z anomalii, to zostawię sobie na potem. Polecił mi też porozmawiać z Gontą jak lubię polować, albo nie mam nic do stracenia. To raczej też zostawię sobie na później.
Jest tutaj taki drugi handlarz, o ksywce Sowa, straszny skąpiec i słabo płaci ale ma najkorzystniejszą robotę, kazał mi udać się do najemników w oczyszczalni ścieków, i poszukać jakichś dokumentów oraz wszystkiego co wpadnie mi w łapy, także jego kolega powiedział mi żebym poszukał dla niego narzędzi to mi będzie naprawiał sprzęt taniej, chyba jednym z najlogiczniejszych rozwiązań jest ograbienie tych najemników, chociaż to może być trudne.
Brodacz ma fajne radyjko, czasami leci z niego spoko muzyka, sam nie wie co to za piosenki, no cóż, nie zaspokoję swojej ciekawości.
Zaraz wyruszam do tej oczyszczalni ścieków, muszę się przygotować.
Zabrałem apteczkę i dwa stimpaki jakby coś się spie#doliło. Sowa gadał że oczyszczalnia jest na południe od skadowska, no cóż trzeba wyruszyć.
- ku*wa! W krzaki! Szybko, jak chcesz żyć! - Krzyknął bardzo zdenerwowany i przestraszony gość chowający się w krzakach i celujący w stronę jakiejś małej łajby.
- Co jest?! - Szybko wskoczyłem w krzaki i przykucnąłem tuż obok niego.
- Siedź cicho. ku*wa widziałem tutaj sforę niby-psów - Mocniej złapał lufę swojej maszynówki mając jakby chęć zaraz wystrzelić.
Mruknąłem pod nosem, tak samo jak on wycelowując broń w stronę łajby.
- Nie strzelaj! Nie masz tłumika, zwabisz ich jeszcze więcej! - Spojrzał na mnie z gniewem, czekając aż opuszczę lufę.
- No dobra. - Po tych slowach zaraz opuściłem moją broń.
- Jak będziemy cicho to pójdą sobie. Najlepiej będzie jak wywąchają jakiegoś mięsacza. - Opuścił broń i przyjrzał się krzakom. Odetchnął, i rzekł.
- Uciekły. - Spojrzał na moją twarz po czym podniósł się.
- Cholera, mieliśmy szczęście. Jak ty się w ogóle nazywasz?
- Mówią na mnie "Rama" przez nazwisko, no bo mam na nazwisko rama. - Zaśmiał się.
- No bardzo ciekawe. - Uśmiechnąłem się ironicznie.
- Ciesz się że mnie spotkałeś, te psy by cię pewnie zeżarły. W ogóle gdzie się wybierałeś? - Spytał.
- Do oczyszczalni ścieków. - Rzekłem
- Stary! Po ch#j tam idziesz, ci najemnicy są uzbrojeni po zęby! Lepiej pomóż mi i doktorkowi w poszukiwaniu artefaktów! Tutaj zaraz jest taka anomalia co się nazywa pazur, dość rzadkie arty możesz tam znaleźć. - W jego głosie można było usłyszeć podniecenie.
- Dobra, prowadź. - Odrzekłem.
Zaczął biec w stronę ogniska umiejscowionego koło, jak sam mówił "anomalii" stało przy niej jeszcze dwóch stalkerów i gość ubrany w strój przeciw promienny. Dwaj stalkerzy byli uzbrojeni jak prawie każdy, dość trwały strój ale nadal podstawowy, maska przeciwgazowa z dwoma filtrami i kałasznik. Doktorek odwrócił się słysząc kroki wraz z dwoma stalkerami ubezpieczającymi go. Dwaj stalkerzy wycelowali we mnie ze swoich maszynówek i jeden z nich krzyknął do naukowca.
- Ej, Sąsiad! Patrz kogo rama przyprowadził.
- Spokojnie! - Opuścił dłonią lufę jednego ze swoich towarzyszy po czym sam z siebie zrobił to drugi. Doktorek wrócił wzrokiem na mnie i odrzekł - Sorry stary ale nie potrzeba nam już nikogo więcej. Idź w swoją stronę a my pójdziemy w swoją.
- Akurat zmierzałem do oczyszczalni.
- O! To jednak się nam przydasz, zmierzaliśmy na górę bo wykryłem tam artefakt. Dawaj za nami.
Doktorek zaczął maszerować pod górę a przed ja i trzej stalkerzy, przede mną był rama, naukowiec nadal szedł powoli i badał anomalię swoim detektorem i robił notatki, dwaj ze stalkerów ubezpieczali przód upewniając się o zdrowie doktora. Ja też uważałem na potwory ale w tym samym czasie trzymałem się z dala od anomalii abym nie zdechł, z pięciu metrów waliło małymi piorunami. W końcu udało się nam dość pod oczyszczalnie. Stalkerzy wraz z ramą zwiadowali z przodu, naukowiec odłożył detektor i zeszyt po czym zwrócił się do mnie.
- Co cię sprowadza do najemników? - Zapytał zaciekawiony i dodał - Są niebezpieczni, my dla nich pracujemy, zbieramy artefakty, dobrze płacą.
- No cóż, mam zdobyć informację dla sowy. Ale o tym później, jesteś naukowcem, masz może coś ciekawego do powiedzenia?
No cóż, coś ciekawego powiadasz, ano mam ciekawą informację, ostatnio w zonie zaczęli się pojawiać niezależnie grupy naukowców. Chłopaki mają gdzieś rozporządzenia armii, może to jacyś korporacyjni, a nie rządowi. W każdym razie zaczęli badać jakieś specjalne artefakty które nazywają protoartefakty, te badania odbywają się na jupiterze, to niedaleko stąd, ale raczej nie radzę ci iść tam nieprzygotowany. No wróćmy do tych protoartefaktów. Podobno te historyjki o tym że zona jest nasycona polem magnetycznym jakiejś bardzo złożonej natury. Niektóre ich urządzenia same się ładowały jak mówili. Bez żadnego wtykania do gniazdek, o tak po prostu, albo zdarzało się że się przepalały z samoistnego przeładowania. Mówią...Nagle było słychać krzyki, po czym strzały, wszyscy stalkerzy wraz z naukowcem padli, ja się od razu ukryłem i poczekałem aż ucichną te krzyki, upewniłem się czy nie przyjdzie tu zaraz masa najemników i zakradłem się pod zwłoki stalkerów. Ograbiłem co się dało, znalazłem dwa detektory niedźwiedź, jednego sobie zatrzymam a drugiego sprzedam. Sprawdziłem stan broni i pancerzy. Bronie były prawie zniszczone, a stroje już nawet nie nadawały się do naprawy, doktorek dostał w kulkę w głowę i przebiło to jego szybę od stroju a reszta były cała podziurawiona. Zakradłem się bliżej i spostrzegłem że roiło się tam od najemników. Zdecydowałem żeby przyjść tu nocą i jakoś zakraść się do środka.
Wróciłem do skadowska i sprzedałem detektor, aż pięć tysiaków za detektor, jak za artefakt, no pieniądze się przydadzą. Jutro może wrócę do najemników.
[spoiler]
Dzień#5
Chyba dziś zdecyduję się zostać w Skadowsku, znalazłem spoko towarzystwo, poznałem śpiewaka, powiedział mi że miał kiedyś zespół, ma ksywkę Leningrad ale mówią też na niego krzykacz ze względu na jego zespół, często śpiewa w skadowsku aby poprawić sobie i innym humor. Nawet niektóre z jego piosenek są zabawne, jedna została mi w głowię i idzie tak:
"Myśli nie ma i pieniędzy nie ma,Tylko ch*j pracuje,On chce ciepła,Chodź jedna by mi dała.Nooo! Gdzieś zaś wy ku*wy...Ratujcie wuja...Ja oczywiście nie bohater,A potwór kochanek,O ja bogaty i słynny słynny,Ale nie podpułkownik..."Tak naprawdę ten stalker ma na imię Stiepan, przesiaduje tu dość długo, popytałem go aby mi coś doradził i powiedział o miejscach gdzie są artefakty, no może nie powinienem słuchać wszystkiego co powie ale i tak niektóre informacje się mi przydadzą.
-
"Chłopie, jestem tu już tyle czasu, że widziałem chyba wszystko. Były i ogromne stada zalewające obozy i nibyolbrzymy walczące między sobą, widziałem nawet kontrolera gadającego z ludźmi. Wierz lub nie, ale tak było. Jasne, wyjarałem przedtem od groma trawy, ale to dzięki temu nie wyje*ało mi głowy przy tych piskach, które wydaje kontroler, też miałem jakieś zwidy ale nie wiem czy to był kontroler, jakieś czaszki czy ki cholera. Radzę ci że jeśli kiedyś staniesz naprzeciw takiego, cokolwiek byś nie chciał zrobić - zachowaj spokój i skoncentruj się albo po prostu spierda*aj ile sił w nogach, jak tylko usłyszysz te cholerne dźwięki. Ewentualnie możesz zastosować technikę "stalowych jajec" : Ruszasz w kierunku, w którym dźwięki się nasilają, przygotowany do wywalenia całego magazynka w pierwszego spotkanego mutanta. Ogólnie jakoś tej taktyki szczególnie nie polecam. Widziałem twardzieli, którzy beczeli jak małe dzieci, kiedy ten manewr nie wyszedł. Kilka chwil później sami się zabijali a jeśli taki się nie zabił to już nie można było nazwać go człowiekiem."- Co z artefaktami? Znasz jakieś ciekawe miejsce? - Zapytałem z zaciekawieniem po usłyszanej przed sekundą historii.
-
"Artefakty. Mówisz. Jest takie miejsce w Zatonie, gdzie pod wodą wywaliło anomaliami termicznymi. Nazywają je Kotłem - Okrągłe jest i unosi się stamtąd mnóstwo pary. Jeśli myślisz, że to nic takiego, to pomyśl jeszcze raz. Wiesz na kogo mówią "Ozonki Saute"? To ugotowani w sosie własnym stalkerzy, którzy nie wyszli stamtąd na czas. Bardzo łatwo przyrządzić - Wystarczy pospacerować tam o kilka chwil za długo. Doświadczeni stalkerzy mówią że taki anol cieplny może uderzyć jak typowy spalacz, jeśli nie mocniej. Same temperatury może są i nieco niższe, ale przecież znajdujesz się tam znacznie dłużej. Co do artefaktów to powstają tam takie jak w innych anomaliach cieplnych. W tym najcenniejsze są Kolare Mamy i Oko, dzięki tym artefaktom rany same się leczą, wystarczy trzymać taki artefakt a twoje ciało będzie się regenerować."- Bardzo ciekawe, a możesz powiedzieć coś o sobie? - Skrzywiłem lekko głowę nie wiedząc czy to pytanie mu się spodoba
- "
A co ja mogę powiedzieć o sobie, częściej tutaj przesiaduję niż wychodzę, mam tutaj wielu przyjaciół ze względu na to że umiem śpiewać i grać. Zanim przybyłem do zony miałem własną kapelę kur#a, aż nie zaczął się przymusowy pobór do wojska, nie chciałem ani tam iść ani zostać w swoim mieście. Zanim zdecydowałem się tutaj przyjść to oprócz grania na gitarze moim hobby było czytanie przeróżnych książek. Pff... Jeszcze jakby mi się to przydało, niestety Zona rządzi się swoimi prawami a wolna wola po prostu tutaj nie istnieje. Nie ma ani jednej osoby, która przyszła by tutaj z własnej woli. Praktycznie każdy, z kim tutaj rozmawiam, ma za sobą taką samą historię. Jeden to przestępca, uciekający przed prawem, a drugi uciekł przed poborem, ewentualnie zwyczajny Kowalski, który rozpaczliwie próbuje wykarmić swoją rodzinę, ja tam najczęściej gram na skadowsku, moje piosenki się im spodobały, kiedy je śpiewam to każdy zapomina że jest na tym zadupiu... Sorry, poniosło mnie strasznie, ale jak już jesteś tutaj od kilku dni to powinieneś wiedzieć co zona potrafi zrobić z ludźmi... Może zmienimy temat?"-No dobra, masz może rady dla mnie? - Powiedziałem lekko roztrzęsiony jakby ogarnął mnie smutek po usłyszeniu prawdy- "Co ja ci mogę doradzić, bardzo rzadko wychodzę na zewnątrz, ale jeśli jestem to jestem przygotowany na wszystko. Przed wyruszeniem upewniam że mój kombinezon i broń są w dobrym stanie, zabieram tylko to co najpotrzebniejsze. Za siedem tysiaków możesz kupić sobie coś bardzo przydatnego, a dokładniej uprząsz do szybkiego uwalniania plecaka, bardzo ci się przyda, może nie pomoże ci w "pozbyciu" się napotkanych kłopotów ale pomoże ci przed nimi spie#dolić. - Dobra, dzięki za pomoc. - odpowiedziałem- "Nie ma za co stary, jakby co to będę tutaj, a tak w ogóle to nazywam się Stiepan."Chyba to był jeden z sympatyczniejszych gości jakich tutaj spotkałem. Zdecydowałem się spróbować jeszcze raz pójść do najemców, Sowa podał mi cynk że kilku z nich będzie się kręciło po terenach niedaleko oczyszczalni i żebym tam zajrzał. Przed zachodem postaram się tam udać.
Poszedłem do brodacza, bo Sowa jest skąpcem i dużo bierze, po amunicje, miał tylko trzydzieści naboi do mojej spluwy, no niestety muszę sobie poradzić i tak, będę musiał oszczędzać naboje. Dokupiłem sobie jeszcze wkładki teflonowe oraz aluminiową ramę do pancerza aby mnie waga tak nie męczyła, tuż po tym naoliwiłem swoje STG-44 i zjadłem, w końcu o 16 wyruszyłem.
Godzina 16 tego samego dnia:
Przy dźwigach zacząłem dostawać jakieś dziwne sygnały na krótkofalówkę, nie wiem czy to na serio coś czy zona tylko miesza mi w głowię. Wolę jednak uważać na drodzę. Oszczęzdam naboje używając mojej drugiej spluwy, nadal jest dobra, tylko że w głowę.
Ruszyłem tą samą drogą co przedtem, tylko że zamiast do oczyszczalni udałem się we wskazane miejsce, do leśniczówki.
Powoli już się ściemniało. Nawet kiedy świeciłem latarką to ten najemnik nie zwrócił na mnie uwagi, postanowiłem zajść go od tyłu.
Przykucnąłem i zacząłem do niego podchodzić, akurat stanął sobie i zaczął pogwizdywać. Burza zagłuszała wszelkie moje kroki i brzdęki ekwipunku. Niestety jak już byłem przy nim to akurat się odwrócił, musiałem strzelić z pukawki, na szczęście kulka w łeb pomogła, tuż po strzale usłyszałem krzyki i szybko ograbiłem go z amunicji.
Burza zagłuszała prawie wszystkie kroki i krzyki, ledwo co można było rozpoznać ilu było najemników, musiałem szybko się schować, wszedłem do budynku przy którym stałem tylnym wejściem, znalazłem drabinę na górę i tam wszedłem, stanąłem z bronią gotową do strzału i latarką oświecającą każdego kto wejdzie. Może i było to dość głupie ale nie wiadomo czy ci stalkerzy nie mieli przypadkiem noktowizorów lub innego sprzętu.
Do leśniczówki weszło dwoje najemniorów, od razu mnie zauważyli i rozpoczęła się strzelanina. Ja próbowałem wycelować w głowę, oni ostrzeliwali zza osłon i czasami wystawiali łby, sam się chowałem co jakiś czas, w końcu udało mi się zdjąć ich obu, kiedy wychylali łby zza osłon. Szybko doskoczyłem pod drzwi i upewniłem się że nikogo więcej nie ma. Popatrzyłem co mieli przy sobie, jeden zardzewiałego zepsutego kałacha a drugi amunicję do mojego kalibru oraz PDA z jakimiś informacjami. Już się ściemniało, postanowiłem jak najszybciej udać się do skadowska. Poszedłem inną drogą i usłyszałem jakieś strzały wraz odgłosami zwierząt, postanowiłem podbiec i pomóc, podczas biegu schowałem pukawkę i ściągnąłem z pleców mój karabin. Kiedy dobiegłem pomóc okazało się że to bandyci, na szczęście został tylko jeden i łatwo było go zdjąc ponieważ miał przy sobie tylko kar98k z lunetą, niestety był w tak złym stanie że nawet nie szło go naprawiać.
Po kilku minutach drogi się ściemniło, przystanąłem przy przydrożnej anomalii i podziwiałem fajerwerki.
Ruszyłem dalej, dziwnie się czułem, jakby coś mnie ogarniało, jakby zona mieszała mi w głowie, ustało to kiedy doszedłem do ogniska, nikogo przy nim nie było ale znalazłem skrytkę z... Zniszczoną lampką na głowę i dwoma konserwami, konserwy zabrałem a lampkę zostawiłem. Poszedłem dalej z latarką w dłoni, zszedłem na dół na bagna, potknąłem się i wypadł mi pistolet, nie było czasu go szukać, zona jest niebezpieczna w nocy. Znowu ogarną mną strach, jak najszybciej chciałem znaleźć schronienie, kiedy przechodziłem przez bagna prawie się zesrałem ponieważ wyskoczył na mnie mięsacz, akurat byłem przy łajbie, świra noego o którym tak dużo ludzi gada.
Powitał mnie krzykiem i dubeltówką, nie dziwię że nazywają go szalonym. Jak mnie zobaczył to już się ogarnął.
"Witaj wędrowcze, jak widzę zona cię zaciągnęła aż tutaj, rozgość się, może wódy, możemy pograć w karty, umiem grać w Makao i Duraka, jak nie umiesz to cię nauczę, a... nie zwracaj uwagi na magazyn leżący na moim łóżku. A i jeszcze jak chcesz to mam zapasowy kałach, może i zardzewiały ale mechanizmy ma w porządku."- Dzięki stary, mogę zagrać, kałacha możesz sobie zatrzymać, przyszedłem przenocować.
-
"Nie bój się, to jest Arka! Zapamiętaj to sobie, jeśli chcesz żyć! Gdy nadejdzie Fala trzymaj się blisko arki, a będziesz miał szansę na przeżycie. Albowiem progu niej nie przekroczy żaden mutant."- Co ty gadasz, fale...?
-
"Tak! Fale mutantów, które zadadzą śmierć wszystkim ludziom zamieszkującym Zonę, Wielka Emisja zabiję zaś tych, którzy przeżyją... Poza tymi, którzy zawczasu będą przygotowani. Ludzie mówią że zmysły postradałem, te wszystkie kalumnie, które wygadują za moimi plecami , gdy zaopatruję się u Brodacza. Ale mutanty wiedzą. One PAMIĘTAJĄ! I pewnego dnia zniszczą wszystkie słabe ludzkie dusze, przegryzą lufy wszystkich karabinów... Przemogą."- Skoro tak mówisz... - Powiedziałem z poirytowaniem po czym dodałem - Gadałeś coś o kartach i wódce.
-
"Tak, tak, trzymam flaszkę importowanej wódki putinki na odwiedziny kogokolwiek, mało osób mnie odwiedza. Rozgość się tylko potasuję karty i gramy, tylko wolisz w makao czy Kurata?- Dawaj w makao, w ogóle skąd umiesz w nią grać?
-
"Nauczył mnie taki jeden stalker, gadał że z polski pochodził, zbyt długo tu nie pożył, zbyt surowy dla niego klimat był - zaśmiał się - No dobra, gramy."Spędziłem noc w tej barce, mimo iż byliśmy tylko ja, on i jego pies to i tak czuliśmy się jak w innym miejscu, dzięki wódce panowała radość. Wkrótce posnęliśmy bo Noe wyciągnął drugą flaszkę, już twardszej wódy z Zony.
Ciąg dalszy nastąpi...(może)