Gdyby gry były tylko dla mężczyzn, to sterowałoby się za pomocą penisa. I to w sumie tyle w temacie.
No dobra, nie.
Jeśli chodzi o "gry dla kobiet", postawiłabym śmiało na te wszystkie gry randkowe: Date Sim: Origins, Date Sim II, Date Sim: Inkwizycja...
Jeśli już przyjmiemy, że strzelanki są grami "dla mężczyzn", to Dragon Age rzeczywiście jest serią "dla kobiet" - w obu przypadkach nie ma żadnego wykluczenia drugiej płci, jest po prostu bardziej lub mniej łagodna preferencja. W DA duży nacisk jest położony na relacje międzyludzkie, ciekawą fabułę i problemy społeczno-socjologiczne, a także dość rozbudowaną kulturę świata przedstawionego. W takiej na przykład dwójce mechanika walki jest tak kiepska, że dla mnie cała gra naprawdę sprowadza się do rozbudowanej randkówki. I zupełnie mi to nie przeszkadza, bo dlaczego miałoby? Gry randkowe są fajne i koniec. Zwłaszcza jeśli bohaterka nie jest mdłą leliją, o którą zabija się stado jeszcze bardziej mdłych biszonenów, tylko silną babką, która świadomie wybiera sobie połówkę spośród fajnych chłoptasiów. I fajnych lasek.
Za to niektóre reakcje chłopców (dojrzały facet pewnie patrzyły na to nieco inaczej) na tę serię były naprawdę kuriozalne. Już pominąwszy wielki bul dópzga o zUy gengar w Inkwizycji - kiedyś na jakimś forum znalazłam kilku kolesi narzekających, że w DAII nie ma "samców alfa", w związku z czym biedne kobiety są poszkodowane. Oczywiście zostali gremialnie obśmiani przez forumowiczki. Romansowanie z samcami alfa... bleh! Która by takiego chciała?
Z okazji nowego Tomb Ridera był lekki i umiarkowany butthurt, że Lara jest zrobiona tak, żeby męski gracz jednocześnie jej współczuł i sadystycznie pożądał. Jeśli rzeczywiście taki był zamiar twórców, to faktycznie wyszło dość ślisko, ale muszę przyznać, że jako kobieta miałam dokładnie takie same odczucia podczas grania w Zew Prypeci.
Ponadto uważam, że Simsy to dobra gra. Wróć: dobry program. Zwłaszcza dwójka. Na odpowiednich modach (albo przy odpowiedniej umiejętności modowania) można w nich wyczarować takie cuda, że głowa mała.
Mówiąc bardziej ogólnie: całe dzieciństwo spędziłam przy grach. Miewałam okresy, kiedy grałam ciągiem przez kilka dni bez przerwy, i kiedy wolałam grać niż widywać się z ludźmi ("po co komu chłopak, kiedy ma się Solaufeina" i tak dalej). I wiecie co? Na platformie gameplayu nigdy nie zaobserwowałam, żeby gry były w jakikolwiek sposób "nie dla mnie". Jeśli z czymś sobie nie radziłam, to składałam to na karb młodego wieku (i za każdym razem miałam rację, bo większość gier, które wtedy były dla mnie za trudne, teraz nie sprawia mi większej satysfakcji ze względu na niski poziom trudności). Absolutnie uwielbiałam (i uwielbiam nadal) długie i skomplikowane walki w starych erpegach typu F2, BG czy IWD. O właśnie, IWD to gra dla kobiet. IWDII szczególnie, chyba jedyną znaną mi kobietą, która w to grała i nie miała crusha na mrocznego elfa, jest moja rodzicielka.
Jedynym czynnikiem, przez który czułam się w jakikolwiek sposób "wykluczona", była grafika i niesławne "blaszane bikini". Jako dzieciak byłam na to bardzo cięta, teraz mnie to albo bawi, albo żenuje, ale i tak czasem jest mi przykro, kiedy widzę zakutego w ciężką zbroję mężczyznę i stojącą obok niego półnagą dziewczynę (ważne: "mężczyznę" i "dziewczynę", nie "chłopaka" i nie "kobietę"). Nie wyobrażam też sobie grania taką gieroiną - to po prostu zepsułoby mi całą przyjemność, chociaż rozumiem, że niektórym laskom nie przeszkadza.
Chociaż mimo wszystko sporo zależy od kontekstu - we wspomnianym już Icewind Dale II mnie to w ogóle nie raziło, bo tam i kobiety, i mężczyźni mieli wyglądać jak półnagie obdartusy stojące po kolana w śniegu. I fokle fajny mroczny elf z włosami do bioder.
(Nie, dobra, jeszcze romanse w Baldurze były cienkie jak dupa węża. Ale okej, to gra sprzed 15 lat, to że teraz praktycznie połowa graczy to kobiety nie oznacza, że kiedyś było podobnie).
Krótko mówiąc: gry są dla kobiet, mężczyzn i dżenderów. Gry traktujące kobietę jako jednego z odbiorców docelowych może nie są jeszcze regułą, ale mam nadzieję, że niedługo będą.
PS:
miałem koleżankę, która miała jako melodyjkę sms-u dźwięk Buther-a
Ej, nie znamy się przypadkiem?
Powinność w sumie lubi Wolność, tylko nie wie jak zagadać.