Mamy 15letniego wilczurowatego mieszańca imieniem Laki, jest z nami od szczeniaka, znaleźliśmy go podczas spaceru w lesie, od tej pory jest pupilkiem rodziny chociaż życia łatwego nie miał, w wieku 7 miał zanik mięśni, pomimo leków cierpiał tak bardzo że mało brakowało a poszlibyśmy go uśpić. Wyzdrowiał nagle sam z siebie, nikt nie wie jak i dlaczego. W ciągu ostatnich miesięcy na palcu przedniej łapy zrobiła mu sie paskudna narośl, zasrany konował stwierdził że wystarczą jakieś maści i płyn odkażający, oczywiście gówno to dało, w końcu zabraliśmy go od rodziców do nas do Wrocławia i tam weterynarz natychmiast stwierdził że to guz nowotworowy, guz został wycięty, przeżutów nie było, został dokładnie zbadany i wszystkie narządy pracują świetnie, po zabiegu pies odmłodniał nagle o 10 lat, biega, skacze, cieszy się i wpiernicza dzikie ilości żarcia.
Mam nadzieję że będzie żył jak najdłużej bo kocham tą paskudną mendę tak mocno że wstyd sie przyznać
Cykne mu jakieś fotki niedługo to sie 'pochwale'