Hoho, widze, ze mamy tutaj przyklad oczytanego internauty. Podziwiam, podziwiam.
Ja ostatnimi czasy, nie liczac lektur szkolnych (srednio 1,5 na miesiac
) przeczytalem "Regula czterech" duetu Ian Caldwell & Dustin Thomason (powiesc zainspirowana "Imieniem rózy", naprawde polecam), "Ostatnie drzwi przed niebem" Deana Koontza (jezeli cenisz sobie niecodzienne pomysly, zakochasz sie w niej - ja w niektórych momentach myslalem, ze zwariuje). Jakies trzy miesiace temu, po przeczytaniu "Misery" oraz "Zielonej mili" Stephena Kinga pochlonalem siedmiotomowa sage "Mroczna wieza" jego autorstwa [jesli lubisz fantastyke, a "Wladca Pierscieni" byl dla ciebie niezapomnianym przezyciem (mówie tu o ksiazce, nie o filmie) musisz skosztowac. Setki przeplatajacych sie watków, szybka akcja i ciekawy swiat (a tak naprawde swiaty) sprawia, ze poszczególne czesci bedziesz chlona jedna po drugiej].
Co do "Hobbita", to choc czytalem go jakies cztery lata temu, nadal pamietam ostateczna bitwe krasnoludów, ludzi w przymierzu z lesnymi elfami z goblinami i wargami. A opis zabicia smoka ta "wybrana" strzala nadal pamietam. Moze to, co teraz napisze wyda sie dziwne, ale wedlug mnie przygody Bilba sa lepsze od "Wladcy Pierscieni".