Standardowe łuski, całe naboje, guziki od mundurów, tudzież "orzełki" owszem się zdarzały, ale nie było tego szczególnie wiele. Kiedyś kumpel przepłynął Dunajec i siedząc na kamieniu i grzebiąc w mule, wygrzebał granat trzonkowy

Aż saperzy po niego przyjechali
A gdy miałem z 6-7 lat, to pamiętam, że znalazłem jakiś pistolet. Z tego co dziś kojarzę, to mogła to być tetetka, ewentualnie Vis. Tak czy siak, był w całkiem niezłym stanie - przyrdzewiały, ale nawet zamek się przesuwał, tyle że z trudem. Trochę z nimi pobiegaliśmy z sąsiadem "po wsi" i ktoś mądrzejszy nam go skonfiskował

Do dziś historia jego "zniknięcia" nie daje mi spokoju

Z tego co mi padre opowiadał, to parę miesięcy temu chłopaki co kładli rury pod kanalizację, znaleźli na naszej posesji jakiś pistolet, ale nie poszedł sprawdzić co to było

Więc może udało im się odnaleźć moją "zgubę"

Niemniej, najlepszym moim znaleziskiem i tak jest rower górski, 'mejd in czajna', który znalazłem w przydrożnym rowie, jesienią tamtego roku. Miał zatartą tylną piastę, brakowało hamulców i przerzutki tylnej (miał koło z hamulcem na kontrę

), ale i tak go zgarnąłem do bagażnika. Trochę stał i dalej niszczał, aż koleje losu sprawiły, że musiałem pożegnać się z moim wcześniejszym jednośladem. Po zainwestowaniu w niego niemałych pieniędzy, jeżdżę na nim do dziś.