"Miasto radzieckiego snu" by Fender

Kontynuowane na bieżąco.

Moderator: Realkriss

Re: "Miasto radzieckiego snu" by Fender

Postprzez Fender w 10 Kwi 2012, 13:20

Rozdział XII- Rok pański 86’

„Profesorze Rewski!”- Grzmiał niski głos otyłego mężczyzny po pięćdziesiątce. Naukowiec, mający nieco ponad trzydzieści lat uniósł głowę znad drewnianego biurka, mieszczącego się w ciasnym, dusznym pomieszczeniu. Wypełniał je dym papierosowy. W środku siedziało kilku ludzi, podobnie jak on odzianych w długie, białe fartuchy. Wszyscy z nich mieli przypiętą do piersi czerwoną gwiazdę.

- Panowie, sprawy się sypią. Wczoraj do szpitali trafiło kilkadziesiąt mieszkańców. Wszyscy mają objawy.- Mówił, niewzruszonym, twardym jak stal głosem.

- Ale jakim cudem się wydostało? Przecież to niemożliwe! Szczelnie zamknięte chłodnie, położone głęboko pod radarem!- Dziwił się nieco starszy naukowiec, o dużym, kartoflanym nosie.

- Zbyt długo nie zaglądaliśmy do środka. Aktywność pierwiastków była zabójcza. Wcale bym się nie zdziwił, gdyby przesiąkło przez beton i zakaziło litosferę.- Jego ręce zadrżały, co ukrył sprawnym ruchem zaciągając się papierosem.

- Przecież tak nie miało prawa się stać!- Krzyknął kolejny z zebranych.

- Sami widzieliście, jak zadziałało na świnie i kury oraz na rośliny. Myślicie, że w przypadku ludzi będzie inaczej? Szczerze w to wątpię. Moskwa się zainteresowała. Musimy teraz martwić się o siebie. Nas zlikwidują jako pierwszych. Zrozumcie panowie! Jesteśmy na pierwszej linii ognia.

- Ale co my możemy zrobić? Już zaczęli otaczać miasta. Ponoć w Prypeci spotkała się cała rada robotnicza, obydwu miast, wraz z przedstawicielem stolicy.- Krzyknął kolejny.

- Musimy bronić się tutaj. Nie zapominajcie, że mamy inną broń o której oni nie wiedzą.
- Stwierdził Rewski.

- Andriej, ty chyba nie mówisz o wykorzystaniu Dugi?- W pomieszczeniu zapanowała cisza, przerywana jedynie miarowymi oddechami zebranych. Na twarzach obecnych malowało się wyczekiwanie, strach, obawa. Wszyscy chcieli usłyszeć co powie o tym dowodzący projektem Andriej Rewski.

- A jak inaczej mamy się obronić? Nie jesteśmy żołnierzami, w otwartej walce zginiemy po kilkunastu minutach. Nie mamy nawet broni. Z miasta już nie uciekniemy. Wszędzie ustawiono kontrole, ludzie są legitymowani. Patrole wojska obserwują ulicę. Ściągają nawet ósmą pancerną z Dniepropetrowska.

- Ma racje!- Krzyknął jegomość z ziemniaczanym nosem.

- Dokładnie, nie dajmy się zabić!- Grzmiał kolejny.

- Ale co mamy teraz robić?- Chciał się dowiedzieć jeszcze jeden.

- Posłuchajcie mnie. Za dwa dni, dwudziestego szóstego kwietnia włączymy radar. Przez te dwa dni, zapewnijcie bezpieczeństwo swoim rodzinom. Sam nie wiem, kiedy stąd się wydostaniemy. Zapasów starczy nam na kilkanaście lat. Być może zapomną. Wybaczcie panowie. Jestem umówiony z ordynatorem szpitala psychiatrycznego numer dwa. Mamy przyjrzeć się objawom i zdecydować co uczynić dalej.- Powiedział, po czym wstał zza biurka i zostawił współpracowników samych. Znajdowali się w bunkrze głęboko pod ziemią, więc skierował się w stronę metalowej windy. Gdy znalazł się na górze, wsiadł do swojego mercedesa, ściągniętego prosto z RFN. Gwiazdy były głęboko rozsiane po niebie. Widać je było, aż po linię horyzontu.

Jechał przez las, wąską asfaltową drogą. Dręczył go niepokój i wyrzuty sumienia. Ukojenie skołatanym nerwom przyniósł dopiero dym dobrej jakości papierosa, który delikatnie drażniąc gardło, wypełnił płuca. Miał przeczucie, że w najbliższych dniach będzie świadkiem przełomowych wydarzeń. Lecz jak to wszystko potoczy się dalej? Co stanie się z żoną Natalią i jego synkiem Gustawem? Musiał o nich zadbać. Na rozmyśleniach spędził około trzydziestu minut. Wjechał do miasta. Latarnie rozświetlające mroki małej radzieckiej metropolii przybrane były dekoracjami. Widać było, że przygotowania do święta pracy szły pełną parą. Wąskie i kręte drogi pokonywał z niemałą satysfakcją. Jazda nocą po Limańsku była dla niego przyjemna. Miasto miało swój urok i niepowtarzalny klimat, zamknięty w betonowych, figlarnie żółtych ścianach, zupełnie jak statek w butelce. Jechał traktem Lenina, aż jego oczom ukazał się budynek szpitala. Na parkingu stały trzy wojskowe UAZ-y. Każdy z nich zamontowany miał w otworze na dachu karabin maszynowy. Żołnierze stali, opierając się o karoserię i rozmawiali o swych podbojach miłosnych. Rewski wszedł po betonowych schodkach do budynku szpitala. W recepcji od razu powitał go ordynator- Grigorij Kijski.

- Witaj przyjacielu.- Powiedział ordynator smutnym głosem.

- Witam, jak sprawy się mają?

- Chodź, sam zobaczysz.- Grigorij ujął Rewskiego za rękę i zeszli na dół, przez drzwi strzeżone przez dwóch rosłych komandosów specnazu.

- Naprawdę jest aż tak źle?- Spytał Andriej.

- Rząd przysyła coraz nowe oddziały. Wiesz dobrze, że zlikwidują każdego, który miał jakikolwiek związek z całą sprawą.

- Tak. O tym porozmawiamy później, mam dla ciebie propozycję w związku z tym. Obejrzyjmy jednak najpierw pacjentów.- Powiedział, po czym oboje weszli na długi korytarz, z którego można było dostać się do różnych sal. Każda z nich strzeżona była przez dwóch żołnierzy. Skręcili do czwartej. Znaleźli się w pomieszczeniu wyłożonym białymi kafelkami. Za grubą, pancerną szybą, przypięty był pasami do łóżka pewien mężczyzna. Jego skóra zaczęła schodzić z ciała. Rzucały nim konwulsje, powstrzymywane jedynie przez mocne skórzane pasy oraz metalowe łańcuchy. Podpięty był do aparatury medycznej. Andriej spojrzał na ekran monitora.

-Puls 400?! Przecież to niemożliwe!- Krzyknął zdziwiony Rewski.

- Ależ owszem przyjacielu. Jego mózg wykazuje aktywność ponad wszelką normę. Szacujemy, że IQ tego człowieka wzrosło do 350, jednak organizm nie jest w stanie poradzić sobie z tak szybkim przyrostem różnych funkcji. W ciągu dwóch godzin, jego kończyny urosły dziesięć centymetrów. Ten związek powoduje silne mutacje ciała. Widzisz tą bańkę na klatce piersiowej? To serce. Z naszych obserwacji wynika, że jako jedyny narząd nie podlega mutacji. Nie radzi sobie z przepompowaniem krwi, której od momentu zakażenia w organizmie przybyło prawie pięćdziesiąt procent. Ten człowiek bardzo się męczy, jednak prezes stołecznej rady partii robotniczej zakazał uśmiercenia. Musimy obserwować i badać. Cholerne bestialstwo. Widzisz tego w okularach? Obserwator z Moskwy. Stolica zainteresowana jest tworzeniem nadludzi z wykorzystaniem tego preparatu. Ten człowiek umrze w przeciągu dwóch dni. Chodź dalej.- Przeszli oboje do następnej sali, bliźniaczo podobnej do poprzedniej. W tej jednak za pancerną szybą umieszczonych było dwóch mężczyzn. Ich ciała były poparzone i poprzecinane. Nienaturalnie duże głowy, powyginane kończyny, przerośnięte różnego rodzaju narządy. Mutacja w ich organizmach przebiegała w zastraszająco szybkim tempie. Oboje byli przypięci łańcuchami do przeciwległych ścian, wściekle się miotając, krzycząc i puszczając ślinę z ust. Przez jeden otwór pomieszczenia wystawała lufa karabinu maszynowego RPD.

- Idzie okularnik. Mamy przeprowadzić badanie, jak zachowują się w swojej obecności.- Powiedział ordynator, po czym stanął przy mechanizmie zwalniającym łańcuchy i czekał na sygnał. Obserwator z Moskwy, poprawił duże okulary na swoim nosie, po czym nonszalanckim gestem nakazał Kijskiemu zwolnić łańcuchy. Obu mężczyzn, ujadając jak dzikie zwierzęta rzuciło się w swoją stronę. Wywiązała się straszliwa walka. Każdy z nich chciał pierwszy zabić przeciwnika. Cały straszny spektakl nie miał w sobie niczego co ludzkie, niczego co mogłoby przyrównać walczących do ludzi. Obaj rzucając się na siebie zadawali kolejne ciosy w szaleńczej furii.

Po kilku minutach przepełnionych rykami zarysowała się wyraźna dysproporcja sił pomiędzy walczącymi. Jeden z nich był większy i z pewnością silniejszy od drugiego. W pewnym momencie ujął go z tyłu za głowę i z całej siły pociągnął do góry. Można było usłyszeć chrzęst, po czym napór mięśni i kręgów ustąpił. Głowa jednego ze zmutowanych została wyrwana, wraz z kawałkiem kręgosłupa. Krew z ogromnym ciśnieniem trysnęła na ściany. Ciało pozbawione swej górnej części bezwładnie osunęło się na ziemię, wyrzucając z siebie kolejne litry krwi. Zwycięzca podniósł głowę ofiary do ust i rozpoczął konsumpcję. Twarde i silne zęby z łatwością miażdżyły czaszkę. Po kilku chwilach potwór dostał się do mózgu. Zawył z rozkoszy, po czym zgłębił usta w mięsie. Wszyscy oniemieli. Ze zgrozą oraz przerażeniem patrzyli na makabryczną scenerię. Jedynie obserwator z Moskwy wykazywał zadowolenie. Szeroki uśmiech gościł na jego wąskiej, chudej twarzy.

- Dosyć tego! Zabić go!- Krzyknął ordynator. Szczęk karabinu maszynowego wypełnił pomieszczenie. Pociski z RPD dosłownie rozerwały ciało zwycięzcy. Po trwającej kilkadziesiąt sekund serii cały pokój za pancerną szybą pokryty był krwią i kawałkami narządów.

- Jakim prawem kazał pan go zabić?!- Krzyknął okularnik, po czym doskoczył do Kijskiego.

- Sam pan widział. To nie jest ludzkie!

- To ja tu określam co ludzkie, a co nie! Jeszcze jeden akt niesubordynacji z pańskiej strony i obiecuję, że wrzucę pana do jednej klatki z tymi mutantami!- Wrzasnął, po czym wyszedł zostawiając osłupiałych lekarzy. Rewski i Kijski przeszli do gabinetu ordynatora. Andriej odpalił papierosa. Ręce mu drżały, głos się łamał.

- Widziałeś to Grigorij? Widziałeś?! To wszystko nasza wina!- Mówił. Łzy nabiegły mu do oczu.

- Nie mów tak przyjacielu. Dostaliśmy rozkaz. Jeśli byśmy odmówili, usunęliby nas kilka lat temu.- Próbował go pocieszyć lekarz.

- Jak mogliśmy stworzyć coś tak okropnego.

- Sami nie wiedzieliśmy, jaki będzie ostateczny efekt naszych działań.- Ordynator usiadł obok niego.

- Posłuchaj mnie teraz uważnie. Za dwa dni uruchomimy Dugę. Mamy dużo zapasów, starczy na wiele lat. Musisz być wtedy z nami przyjacielu.- Stwierdził Rewski.

- Rozumiem. Nie ma już odwrotu.- Smutnym głosem powiedział Grigorij.

- Każ Marii wyjechać. Powiedz jej o wszystkim. Nas nie wypuszczą, lecz ona ma szansę.

- Tak zrobię…- Zakończył ordynator. Rewski wyszedł ze szpitala zdruzgotany. Udał się do swojego domu przy ulicy Wołyńskiej 7. Kolejne dni minęły na nerwowym oczekiwaniu. Do miasta dotarła ósma pancerna. Rozpoczynała się rzeź mieszkańców. Wojsko likwidowało każdego, co do którego mieli choć odrobinę podejrzeń co do infekcji. W rzeczywistości, rozpoczęła się rzeź, grabieże, gwałty. W tym samym czasie w podziemnym bunkrze pod radarem Duga zebrało się trzydziestu naukowców. Wszyscy smutni, lecz zdeterminowani nerwowo patrzyli na zegar zawieszony na ścianie w głównym holu. Była za dziesięć dwunasta. W pewnym momencie drzwi od windy otworzyły się. Stał w nich obserwator z Moskwy. Ubrany w nieco za duży czarny garnitur, poprawiał na nosie swe wielkie okulary. Z uśmiechem podszedł do Rewskiego i machnął mu kartką przed nosem.

- Niestety profesorze. Wasze bestialskie poczynania zostaną zakończone. Rada nieustająca partii, jednogłośnie stwierdziła, że odpowiedzialność za następujące wydarzenia ponosicie wy i wasz zespół naukowy. Niniejszym zostajecie aresztowani, a o dalszym losie zdecyduje sąd najwyższy. Jednak nie liczyłbym na zbyt wiele.- Zaśmiał się okularnik, po czym wyzywająco spojrzał prosto w oczy Andrieja. Ten ze stoicki spokojem zrównał swe spojrzenie z okularnikiem.

- Chciałbym tylko powiedzieć, że badania zostały prowadzone na rozkaz władz, więc sami siebie powinniście osądzić. Owszem, jesteśmy winni, jednak nie w całej mierze. Niech mi pan uwierzy, że odpokutujemy za swoje czyny.- Mówił spokojnym głosem.

- Ha! I co wy niby możecie zrobić!- Śmiał się obserwator. Rewski nie odpowiedział. Wyjął z fartucha rewolwer, spojrzał prosto w oczy rozmówcy. Kąciki jego ust wygięły się w lekkim uśmiechu, po czym strzelił w brzuch okularnika. Ten z wyrazem przerażenia na twarzy osunął się na posadzkę. Z rany sączyła się krew. Jeszcze żył.

- Zapłacisz za to!- Wrzasnął.

- Nie byłbym tego taki pewien.- Ze stoickim spokojem powiedział Rewski. Jego głos tak cichy i spokojny był bardziej przerażający od wrzasku Leonidasa w wąwozie termopilskim. Spojrzał z pogardą na leżącego moskiewskiego pieska, po czym wycelował w jego głowę i strzelił. Kawałki mózgu pokryły posadzkę. Pocisk przeleciał przez oko, niszcząc okulary. Rewski położył broń na stoliku, po czym spojrzał na Kijskiego.

- Zaczynamy…
Ostatnio edytowany przez Fender, 10 Kwi 2012, 13:57, edytowano w sumie 1 raz

Za ten post Fender otrzymał następujące punkty reputacji:
Positive Misterius, kasjusz21996, brak, weteran XD.
Awatar użytkownika
Fender
Tropiciel

Posty: 259
Dołączenie: 26 Wrz 2010, 12:38
Ostatnio był: 26 Lip 2017, 01:19
Miejscowość: Przedmieścia Limańska
Frakcja: Naukowcy
Ulubiona broń: Viper 5 9x18
Kozaki: 90

Reklamy Google

Re: "Miasto radzieckiego snu" by Fender

Postprzez Misterius w 10 Kwi 2012, 13:47

Po prostu genialne. Brak mi słów. Czekam ze zniecierpliwieniem na następną część. Naprawdę bardzo dobrze piszesz :).
Misterius
Kot

Posty: 39
Dołączenie: 07 Maj 2011, 23:52
Ostatnio był: 19 Lut 2016, 13:48
Frakcja: Wolność
Ulubiona broń: Sniper Rifle SVDm2
Kozaki: 11

Re: "Miasto radzieckiego snu" by Fender

Postprzez Voldi w 14 Kwi 2012, 10:31

Wyrabiasz się, Fender! Błędów jest zauważalnie mniej niż wcześniej. To jest świetne :)
Image
Awatar użytkownika
Voldi
Ekspert

Posty: 843
Dołączenie: 29 Gru 2011, 11:11
Ostatnio był: 27 Kwi 2023, 17:28
Miejscowość: Kraków/Hajnówka
Frakcja: Samotnicy
Ulubiona broń: TRs 301
Kozaki: 426

Re: "Miasto radzieckiego snu" by Fender

Postprzez brak w 22 Kwi 2012, 19:57

Fender jedna rzecz wybudziła mnie z transu w który wpadłem czytając to cudo.
osobliwym rasem wyrastającym
LASEM

Jak powiedział poprzednik kilka razy czytaj to zanim "dasz do druku"

a i jeszcze coś
- Dobra panowie. Wyłączyć latarki. Przełączamy się na noktowizję.
To takie nietaktyczne jeśli rozumiesz co mam na myśli. Jeśli nie chcieli mieć towarzystwa to czemu włączyli latarki a nie od razu noktowizję?

W każdym razie WYMIATASZ!!!!
Pozdrowienia brak :E

Ps. to nie do tego rozdziału tylko do poprzedniego


a do tego:
czy nie lepiej rpk albo pkt niż rpd?
rpd takie mało Stalkerskie :)
Ostatnio edytowany przez brak, 14 Paź 2012, 18:59, edytowano w sumie 1 raz
Awatar użytkownika
brak
Kot

Posty: 44
Dołączenie: 07 Gru 2011, 19:41
Ostatnio był: 24 Paź 2012, 18:55
Frakcja: Monolit
Ulubiona broń: Akm 74/2U Special
Kozaki: 4

Re: "Miasto radzieckiego snu" by Fender

Postprzez Fender w 20 Maj 2012, 10:18

Przepraszam wszystkich czytających za tak długie opóźnienie, ale sytuacje losowe i zostałem wyłączony ze stalkerowego życia na dość długi okres czasu. Opowiadanie tworzę nadal i w tym tygodniu najprawdopodobniej ukaże się się kolejny rozdział, następne w niedługim czasie po nim.

Za ten post Fender otrzymał następujące punkty reputacji:
Positive HaijTaczi.
Awatar użytkownika
Fender
Tropiciel

Posty: 259
Dołączenie: 26 Wrz 2010, 12:38
Ostatnio był: 26 Lip 2017, 01:19
Miejscowość: Przedmieścia Limańska
Frakcja: Naukowcy
Ulubiona broń: Viper 5 9x18
Kozaki: 90

Re: "Miasto radzieckiego snu" by Fender

Postprzez HaijTaczi w 27 Maj 2012, 22:15

Ciekawe i fajne opowiadanie, czekam na ciąg dalszy.
Awatar użytkownika
HaijTaczi
Stalker

Posty: 57
Dołączenie: 18 Lut 2012, 13:27
Ostatnio był: 30 Lis 2015, 19:36
Frakcja: Powinność
Ulubiona broń: "Tunder" 5.45
Kozaki: 18

Re: "Miasto radzieckiego snu" by Fender

Postprzez Markus Grizzly w 16 Lip 2012, 20:04

Widzę, że wróciłeś na forum, Fender. Cieszę się i czekam na kontynuację.:)
Awatar użytkownika
Markus Grizzly
Stalker

Posty: 186
Dołączenie: 04 Lut 2008, 13:01
Ostatnio był: 27 Kwi 2019, 14:14
Frakcja: Samotnicy
Ulubiona broń: Tunder S14
Kozaki: 15

Re: "Miasto radzieckiego snu" by Fender

Postprzez HaijTaczi w 03 Wrz 2012, 12:58

Fender napisał(a):Przepraszam wszystkich czytających za tak długie opóźnienie, ale sytuacje losowe i zostałem wyłączony ze stalkerowego życia na dość długi okres czasu. Opowiadanie tworzę nadal i w tym tygodniu najprawdopodobniej ukaże się się kolejny rozdział, następne w niedługim czasie po nim.



Czekamy na dalszy ciąg,konkretne opowiadanie i bardzo bardzo wciągające. Mam nadzieję że wrócisz i pojawią się kolejne części. :wódka:
Awatar użytkownika
HaijTaczi
Stalker

Posty: 57
Dołączenie: 18 Lut 2012, 13:27
Ostatnio był: 30 Lis 2015, 19:36
Frakcja: Powinność
Ulubiona broń: "Tunder" 5.45
Kozaki: 18

Re: "Miasto radzieckiego snu" by Fender

Postprzez Fender w 01 Paź 2012, 09:41

Eh, jak pies do jeża biorę się za pisanie. Miałem już dawno napisać kolejny rozdział, ale naskrobałem raptem połowę. Muszę się w ten weekend jakoś zmobilizować bo i bardzo bym chciał dalej tworzyć, ale czasu brak. Tych, którzy czekają na dalsze części serdecznie przepraszam za tak długi okres ciszy. Mam nadzieję, że w ciągu tygodnia-dwóch uda mi się wrzucić ze dwa rozdziałki. Pozdrawiam! :)

Za ten post Fender otrzymał następujące punkty reputacji:
Positive Fanatyk.
Awatar użytkownika
Fender
Tropiciel

Posty: 259
Dołączenie: 26 Wrz 2010, 12:38
Ostatnio był: 26 Lip 2017, 01:19
Miejscowość: Przedmieścia Limańska
Frakcja: Naukowcy
Ulubiona broń: Viper 5 9x18
Kozaki: 90

Re: "Miasto radzieckiego snu" by Fender

Postprzez ZimnyK w 06 Lis 2012, 19:46

Pierwsza klasa , wciąga jak nie wiem co ;) czekam na kolejne rozdzialy ! :wódka: Dla Ciebie !
Image
" Kto zadziera z Elitą, ten nakrywa się pytą "
ZimnyK
Kot

Posty: 1
Dołączenie: 06 Lis 2012, 19:08
Ostatnio był: 20 Lis 2012, 18:19
Miejscowość: Bielsko-Biała
Frakcja: Powinność
Ulubiona broń: TRs 301
Kozaki: 0

Re: "Miasto radzieckiego snu" by Fender

Postprzez Fender w 22 Gru 2012, 01:06

Wracam do pisania. Wybaczcie za tak długą przerwę. Od teraz rozdziały będą pojawiać się regularnie.

Rozdział XIII- Psychodela najsłodsza


Noc już zapadła nad miastem śmierci. Czarne wrony przygrywały wraz z wiatrem piosenkę smutku i zapomnienia. Pomiędzy czułymi objęciami zimnych bloków, dających jedyne schronienie w tym zapomnianym przez Boga miejscu, spoglądało światło. Nieśmiało, jakby z dystansem ogarniając betonowy chodnik biegnący nieopodal. Paliło się w piwniczce i przez piwniczne okno nieśmiało wyzierało na świat. Dwóch mężczyzn w czarnych jak noc kombinezonach zbliżyło się do okna. Głęboka toń ciszy wymarłego miasta, była delikatnie przerywana ludzkim głosem.

Tak dźwięcznym i przyjemnym iż można było poczuć się jak w najprawdziwszej operze. Raz nieśmiałe frazy, po raz kolejny donośny wrzask. Mężczyźni byli zszokowani. Podeszli bliżej i kładąc się w krzakach nieopodal próbowali dojrzeć co dzieje się w środku. Dwóch rosłych fanatyków w szarych kombinezonach, przywiązanych było do pionowych metalowych pali. Ręce mieli związane tuż nad głową, a ich nogi oderżnięte były w miejscu kolan. Nie mieli knebli, więc ujadali i puszczali ślinę jak dzikie zwierzęta. Wili się w przeraźliwych konwulsjach, jakby odczuwali fizyczny ból. Tuż przed nimi, w odległości kilku metrów stał pewien człowiek.

Wysoki, szczupły o pociągłej twarzy. Ubrany był w zwykły kombinezon. Nie widać było u niego żadnej broni. Jego długie włosy o brązowym odcieniu opadały delikatnie na ramiona. Twarz jego, zarośnięta miała swojski i przyjazny wygląd. Trzymał w żylastych palcach pomiętą i pokreśloną kartkę papieru. Widać było, iż jest zafascynowany tym co robi.

- Moje małe robaczki. Tym razem przygotowałem dla was coś specjalnego. Nie będzie bolało. Ale cicho, cicho drogie bydlaki, cicho moi przyjaciele najmilsi. Dajmy wypowiedzieć się poezji. Niech zagości ona w waszych czarnych, przeżartych na wskroś serduszkach. Nie ma potrzeby do krzyku. Lepiej to poczujecie- Wypowiedział się wysoki jegomość. Jego prośby nie przyniosły jednak rezultatu, więc sięgnął do pasa. Wyjął niewielką buteleczkę wypełnioną jasnozieloną substancją. Z kieszeni kombinezonu wyciągnął lekko pomiętą materiałową chusteczkę. Tajemniczym płynem skropił materiał. Podszedł bliżej do szalejących obłąkańców i przyłożył każdemu chustkę do ust. Zamilkli w oka mgnieniu. Ich wzrok mętny i daleki, ich ciała bezwładne, ich mowa zamilkła.

- Tak, od razu lepiej robaczki. Posłuchajcie więc teraz. Tak długo nad tym pracowałem. Wiecie sami, że uprawianie sztuki w tych warunkach kojące i inspirujące zarazem, jest nieco utrudnione. Niemniej jednak warto wznosić się na najwyższe horyzonty prawda robaczki? Bądźcie dziś moją widownią, moimi prostytutkami, łykającymi piękne słowa jak wygłodniałe psy węszące za padliną. Słuchajcie, słuchajcie robaczki!- Wykrzyczał stalker, po czym przed oczy przystawił kartkę, zakładając okulary. Z jego ust zaczęły wypływać frazesy pełne smutku, żalu i złości. Proste słowa zaklęte i zestrojone ze sobą w całość, roztaczały obraz zdominowany przez przygnębienie i melancholię.

Gesty stalkera, jego mimika, ruchy tworzyły jedność. Człowiek czujący, człowiek, który nie tylko czytał. On tworzył. Dwaj niewolnicy jak zaklęci, w ciszy wpatrywali się w górującego nad nimi wieszcza. Ten jak posąg pogrążony w odmętach własnego zapomnienia tworzył nadal. W pewnym momencie uniósł wzrok ponad kartkę. Słowa płynące z tego pożółkłego kawałka materiału dobiegły końca. On jednak mówił dalej. Wpatrywał się w ścianę, jednak to co widział zdawało się być tak dalekie, jak bezkres wszechświata.

- Zło zwyciężasz dobrem przyjacielu! Myślisz, że czynisz właściwie! Zagubiony w obłąkaniu odnajdujesz cel. Próbujesz do niego dążyć, lecz jak posąg nie potrafisz się ruszyć. Odpowiedź tak bliska, tak niedaleka. Las, las śmierci. Wielka i głęboka kotlina odmętu i upojenia chaosem. Tam kryje się świadectwo. Wykaz tortur i cierpienia. Tam znajdziesz odpowiedź. Jednak czy się odważysz? Wieża góruje nad lasem, radar nim rządzi, a rozwiązanie posiada matka ziemia- W pewnym momencie drgnął, chcąc jakby wyrwać się ze snu. Przez chwile nie wykonywał żadnych ruchów. Oniemiały stał w malutkim pokoju o bladych ścianach.

- Pojeebany jakiś- Wtrącił mężczyzna w czarnym kombinezonie.

- Nie możemy tego tak zostawić. Psychopata czy nie, wie więcej niż nam się wydaje. Trzeba go zgarnąć. Borowski z nim porozmawia- Dodał kolejny.

- Racja, wchodzimy?

- Oczywiście…

Obydwaj, poruszając się jak cienie w krainie odmętu, zbliżyli się do klatki schodowej. Najciszej jak tylko potrafili otworzyli stare, drewniane drzwi, po czym udali się na dół, do piwnicy. Nie było im łatwo manewrować pomiędzy wszechobecnymi rupieciami, jednak nie zwracając na siebie uwagi dostali się na dół. Spoglądając z odległości kilku metrów na poetę, widzieli jak ten majacząc wyciągnął nóż z kieszeni.

- Czekaj…- Zarządził dowódca. Obydwaj przycupnęli za niewielkim murkiem i przez miejsce, w którym niegdyś znajdowała się, jedna z setek cegieł obserwowali poczynania lokatora. Nie wydawali z siebie żadnego odgłosu nerwowo kalkulując sytuację. Po krótkiej chwili obłąkaniec ukucnął przy jednym fanatyku. Sprawnym ruchem ciężkiej i precyzyjnej maczety rozciął lekki kombinezon wroga.

- Droga jest najważniejsza robaczku… Jak mógłbyś poradzić sobie nie znając drogi? No jak? A nie mógłbyś, dlatego ja Ci pomagam. Wiem, że mnie słyszysz. Wiem, że czujesz moją obecność. Ja Ciebie też czuję… Pachniesz życiem robaczku. Czuję, jak twe serce trzepocze w twej piersi. Ach, krew! Tak przyjemnie rozpiera twe żyły. Z chęcią bym je rozpruł robaczku, ale nie mogę. Muszę pomóc, muszę nakierować.- Tak bredząc zaczął dźgać swego jeńca w klatkę piersiową. Rany były powierzchowne. Wydawać się mogło, jakby poeta porzucił magię słów i usiłował skonkretyzować swój przekaz za pomocą obrazu.

- Kurwaa Dapienko, on ich zabije- Przerażony powiedział mężczyzna.

- Cicho, obserwuj…

Podłużne i pociągłe cięcia tworzyły pewien obraz. Mężczyźni z tej odległości nie mogli niestety zobaczyć co obłąkaniec rysuje. Ten po kilku minutach pracy zatrzymał się.

- Tak… Skończone robaczki. Wiecie co z tym zrobić- Zaśmiał się grubo i przeraźliwie. Jego głos podczas czytania poezji tak czysty i przyjemny przerodził się w dziki demoniczny ryk. Był on teraz mocny i twardy jak stal. Żaden człowiek, którego obydwaj znali nie był obdarzony tak przerażającym głosem- Tak tak robaczki! Musicie to przekazać, musicie pomścić, musicie uwierzyć!- Kolejna salwa śmiechu wypełniła, jak im się wydawało cały świat. Mężczyźni byli sparaliżowani. Zimny pot wstąpił na ich czoła, ręce zaczęły im się trząść, nogi łamały się pod ciężarem własnego ciała.

- Wiem o tym, wiem, że jesteście za mną, wiem że mnie obserwujecie robaczki me słodkie. Wasze serca słychać z daleka, WIEM!- Kolejny krzyk, a raczej dziki ryk, po czym światło zgasło. Ciemność wypełniła pomieszczenie. Nie było widać absolutnie nic. Kolejny grom i dziki śmiech. Coś odrzuciło Dapienkę w stronę ściany, o którą uderzył plecami z ogromnym impetem. Był oszołomiony. Widział jak przez mgłę. Upadł…

Spędził tak kilkadziesiąt minut, po czym odzyskał przytomność. W pomieszczeniu było ciemno i cicho. Mężczyzna wyciągnął z plecaka racę, którą odpalił. To co zobaczył zmroziło mu krew w żyłach. W rogu zobaczył swojego towarzysza. Miał rozpruty żołądek. Wnętrzności wymieszane z bordową krwią zalegały na całej podłodze. Dapienko złapał się za twarz, żeby nie zwymiotować i wyciągnął pistolet. Panowała cisza. Po chwili zauważył, że krew jego kompana biegła ciągłą linią, aż pod przeciwległą ścianę. Powoli wodził racą za strumieniem krwi. Gdy doszedł do pionu o mało się nie przewrócił. Na ścianie widniał duży napis „Chirurg… Rewski”.

Tysiąc myśli uderzyło go jak młot. Starał się jednak zachować trzeźwość umysłu. Dapienko, powoli oświetlając drogę przed sobą udał się do pomieszczenia, w którym poeta torturował swych więźniów. W międzyczasie raca, której używał zgasła. Czym prędzej wyjął z plecaka kolejną. Czerwone światło ponownie zagościło w mrocznej piwnicy. Wszedł do pokoiku. Ciała mężczyzn oddzielone były od ich głów, które przybite zostały dokładnie w miejscu kości czołowej do ściany przy pomocy drewnianych pali. Obydwie głowy, za pomocą przerdzewiałych gwoździ, wymodelowany miały na twarzy uśmiechy.

Uśmiechy mrożące krew w żyłach. Uśmiechy, których żaden człowiek bez naruszenia mięśni swojej szczęki nie zdołał by wykonać. Serce waliło stalkerowi jak oszalałe. Tysiące myśli biło się wraz z intuicją i chłodną kalkulacją w jego głowie. Ciała niewolników pozbawione były ubrań. Jedno z nich, nie miało skóry w miejscu korpusu. To prawdopodobnie jego torturował psychopata. Dapienko nerwowo, dusząc się przez stres wodził racą po pomieszczeniu. Na przeciwległej ścianie, dokładnie jak w poprzednim pokoju widniał napis z krwi- „Ma psychodela najsłodsza… Przekaż Ch.R”. Pod napisem przybita była do ściany skórzana torba. Dapienko niepewnie zajrzał do środka. Znalazł tam kawał skóry oderżniętej od ciała fanatyka oraz maleńki kluczyk. Czym prędzej wybiegł z piwnicy…
Awatar użytkownika
Fender
Tropiciel

Posty: 259
Dołączenie: 26 Wrz 2010, 12:38
Ostatnio był: 26 Lip 2017, 01:19
Miejscowość: Przedmieścia Limańska
Frakcja: Naukowcy
Ulubiona broń: Viper 5 9x18
Kozaki: 90

Re: "Miasto radzieckiego snu" by Fender

Postprzez Voldi w 22 Gru 2012, 10:23

Fender, wróciłeś!
Jest fajnie. Jedyny błąd, który zauważyłem to myślniki w częściach opisowych dialogów. Spacja powinna być i przed, i po myślniku, u Ciebie jest tylko po. Brzydko to wygląda. Jest też kilka zdań, które mają, przynajmniej w moim odczuciu dziwną składnię, szczególnie na początku, w pierwszym akapicie.
Całość jest też, że tak powiem, dosyć abstrakcyjna. O ile pamiętam poprzednie rozdziały, a końcówkę ostatniego przeczytałem, żeby sobie przypomnieć, co i jak, o tyle ten rozdział jakoś w ogóle mi do układanki poprzednich nie pasuje. Jak mówiłem - za dużo abstrakcji, zmiany nastroju, klimatu, w porównaniu do reszty, do ciężkiej, stalkerskiej, zakutej w dziesięciokilogramowy kombinezon, literatury.

Jednak, nie mogę powiedzieć, że nie cieszę się z tego, że znów jesteś z nami i będziesz dalej pisał. Czekam!
Image
Awatar użytkownika
Voldi
Ekspert

Posty: 843
Dołączenie: 29 Gru 2011, 11:11
Ostatnio był: 27 Kwi 2023, 17:28
Miejscowość: Kraków/Hajnówka
Frakcja: Samotnicy
Ulubiona broń: TRs 301
Kozaki: 426

PoprzedniaNastępna

Powróć do O-powieści w odcinkach

Kto jest na forum

Użytkownicy przeglądający to forum: Brak zarejestrowanych użytkowników oraz 1 gość