Nie będę wymieniał, bo praktycznie to samo co reszta, ale mam kilka zastrzeżeń.
- zamiast wódki lepszy jest spirytus

- w tej samej objętości ponad 2x więcej mocy. Nie jesteśmy Pudzianami, mamy ograniczony udźwig
- zamiast redbuli kawa. Mniej szkodliwa, lżejsza, a jeśli trzeba np. trzymać wartę i nie ma zbytnio warunków na otworzenie puszki, czy zagotowanie wody to można wsysać na sucho - też pobudzi.
- i chyba najważniejsze:
witaminki i minerały!!!.
Większość z Was wzięła by do żarcia głównie chleb lub suchary + konserwy. Chciał bym zobaczyć jak byście wyglądali po 2-4 tygodniach w: strefie o zwiększonym promieniowaniu (nie wiele, ale jednak), przy sporym wysiłku fizycznym, dziennych marszach po 10-30 km z 30-40 kg plecakiem, w sporym stresie (nie oszukujmy się, "miastowe" by się bali

), przy często zimnych i deszczowych nocach spędzonych w śpiworze w jakiś rozwalających się budynkach, łażeniu ciągle w tych samych zasyfionych i mokrych (pot, deszcz, a suszyć i prać nie ma jak) ubraniach, i podobnych ciężkich warunkach. Bez odpowiedniego odżywiania zaczęły by się takie choroby, że po tygodniu (nie znam was na pewno nie wszyscy

) chcielibyście wracać do domu.
To podam przykłady:
- bez wit. C po około tygodniu zaczęły by wam puchnąć dziąsła. Naprawdę nic przyjemnego.
- słabo odżywiony organizm gorzej radzi sobie z promieniowaniem. Likwidatorzy z Czarnobyla w wywiadach sami mówili, że dostawali potężne i zróżnicowane posiłki, żeby organizm się tak łatwo nie poddał.
- przy ciężkim wysiłku fizycznym i niedoborze potasu, magnezu i sodu już po kilku dniach mogą pojawić się skurcze. Spieprzasz sobie przed bandytami, tygrysami, niedźwiedziami, wilkami, żulami czy co tam się znajdzie a tu skurcz

. Do tego drżenie rąk.
- przy słabo zróżnicowanym i ubogim żarciu rany goją się o wiele dłużej.
- wiadomo że będziemy brudni jak cały nasz ekwipunek i większość jedzenia. Gdzie syf tam bakterie, a na takim żarciu będziemy bardziej podatni na choroby, zakażenia, czy chociażby sraczkę.
- do tego dochodzi jeszcze wk**wienie spowodowane niesmacznym i ciągle tym samym żarciem.
Ja bym jeszcze wziął:
- witaminki
- czekolady gorzkie (ciężko pożreć całą tabliczkę na raz, dodatkowo więcej kakao które zapobiega depresji)
- masło orzechowe (300g zapełnia dzienną dawkę energii oraz 2x dawkę białka!)
suszone orzechy i rodzynki z Biedronki
- magnez, wapno itp. w tabletkach musujących.
- suszone mięso
- dżemiki, bigosy, pulpeciki i zupki w słoikach od mamy
Dobra trochę się rozpisałem, Pozdrawiam.