Spadłem z krzesła w tych laboratoriach pod doliną mroku: wchodzę, rozglądam się po pierwszym pomieszczeniu, odwracam się w prawo a tu nagle JEB! Dostaje z skrzyni w twarz

Eh to było niczego sobie.
Z przeciwników największy niepokój (to słowo dobrze oddaje to co czuje w czasie gry) wzbudza u mnie kontroler, o ile w miejscach takich jak wioska mutantów idzie przeżyć (choć za pierwszym razem jak zaczęło mi się w głowie kręcić, to prawie że zwariowałem) to w agropromie, w momencie kiedy słychać ten ich charakterystyczny dźwięk, a nie masz pojęcia gdzie ten stwór się chowa, można po prostu się osrać

Snorki moim zdaniem są zabawne, można co prawda podskoczyć kiedy nagle znienacka skoczy Ci taki na twarz, ale bez przesady z tą ich strasznością, mi się one wydają zabawne. Pijaw lękałem się do momentu aż zaobserwowałem jak jedną biega sobie wokół jakiejś chaty, gdzie stalkerzy obozowali

wyglądało to przekomicznie, oni grają na gitarze, a ona biega w kółko

Choć jak widać biegnące na ciebie świecące gały, to idzie zeschizować.
Ale laboratoria... Oj dawno już żadna gra mnie tak nie przeraziła. Chyba najbardziej wystraszyłem się momentu w x16 po odnalezieniu pda ducha. Czytam je a tu nagle czerwono przed oczyma, w głowie się kręci, jednym słowem kontroler. A że zaczęło się to dokładnie w momencie kiedy przeczytałem jego wywody o tym że raczej nie ucieknie przed kontrolerciem... Normalnie jak wskoczyłem do tuneli i zacząłem biec, to dopiero ochłonąłem przy spotkaniu z niby olbrzymem

Agroprom i x18 też niczego sobie, zwłaszcza te latające obiekty w tym drugim i skrzypienie kontrolerów w pierwszym... Za to strasznie przereklamowany jest ten czerwony las, w SotC jest to etap doom'o podobny, w CS za to miła odskocznia od miasta

Za to jantar... tak jantar to miejsce odwiedzam tylko wtedy kiedy naprawdę trzeba. Przed wyłączeniem tego psycho ustrojstwa naprawdę idzie zeschizować. Pierwszy raz byłem tam w nocy (w Ceesie) i wykonywałem od razu te misje z innymi stalkerami. Ostrzał na dachu był maksymalnie utrudniony (tylko czerwony celownik w miarę pokazywał gdzie strzelać:p), a na kiedy już misja była acomplished to zostałem sam, reszta stalkerów gryzie glebę i cała armia zombi ruszyła na mnie... Wtedy to pierwszy raz zacząłem używać granatów, bo wyobraźcie sobie sytuacje kiedy idzie w jednej gromadzie z dwadzieścia zombie:p za pierwszym razem zgon, ale po odpowiednim przyczajeniu, udało mi się je rozwalić i wyjść z stamtąd o własnych siłach. Potem byłem tak przerażony że nawet po sprzęt nie chciałem wracać. Nawiasem mówiąc klimat tej gry niszczy obiekty, po prostu sam miód.